niedziela, 17 stycznia 2016

Zmienność - Rozdział 8

    
    Znajduję się w naszej sypialni.  Leżę z Samuelem, który oplata mnie w pasie, a ja patrzę na niego. Nagle odsuwa mnie od siebie, patrzy mi w oczy i zadaje mi pytanie:
-Dlaczego? - Pyta mnie, ale słowa ledwo dochodzą do moich uszu- Dlaczego?
-Co? - Odpowiadam- Nie rozumiem, głośniej.
     Ale żaden dźwięk nie wychodzi z moich ust. Jego oczy przewiercają mnie. Wtedy uświadamiam, że boję się tego spojrzenia. Nagle zaczynają się iskrzyć, nie są już tym pięknym błękitem- teraz są żółtawo-pomarańczowe. Przestań, błagam, mam dosyć. Czuję łzy spływające mi po policzkach.
      Nagle sceneria zmienia się, teraz jestem sam w pustce. Próbuję wołać o pomoc. Znowu nic. Znowu światło, tylko teraz z  dziwnym dźwiękiem, który jest coraz bliżej. Jest na tyle blisko, że pojmuję co to jest. Znowu, ten obraz. To tamto wydarzenie.  Stoję na chodniku, a on wjeżdża we mnie z impetem. Uderzenie jest tak silne, że przez chwilę mam wrażenie, że lecę. Uderzam o coś twardego- pewnie ściana jakiegoś budynku. Czuję silny ból w nodze, która teraz jest obrócona pod dziwnym kątem. Świat zaczyna mi się rozmazywać. Wszystko jest takie realistyczne, ale potem ciemność. Przerażająca  i wszechogarniająca.
     Ból zniknął, teraz miałem uczucie spokoju i ciszy.  Jednak pewna postać zaburzała ten spokój. Czarne szaty, blada skóra, kościste ciało i ... kosa w  prawej dłoni. Postać podeszła do mnie powoli, a ja nie mogłem się ruszyć. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, serce zaczęło bić szybciej przyprawiając mnie o zawroty głowy.  Moja zguba podeszła i uniosła swoją lewą rękę. Wycelowała we mnie palec i zamachnęła się.

       Obudziłem się z krzykiem. Poderwałem się z łóżka nagle, ale szybko tego pożałowałem. Nie dość, że poczułem ostry ból w klatce, to do tego nie potrafiłem złapać tchu. Tym razem delikatnie powróciłem do poprzedniej pozycji ciężko dysząc. Dlaczego? Czemu mam takie dziwne sny? 
     Spróbowałem się uspokoić, ale za nic mi się to nie udawało. W myślach nadal widziałem tę postać. Ten palec i... Przełknąłem głośno ślinę. Boże. Jeśli śni mi się moje odejście w zaświaty to jest ze mną naprawdę źle.
      Przez resztę nocy rozmyślałem. Wiedziałem, że i tak nie zasnę. W dodatku ta cholerna migrena! Pojawiła się znikąd, ale odejść nie potrafi równie szybko.  W dodatku ciągłe leżenie na plecach doprowadzało mnie do szału. Spróbowałem się przewrócić na prawą stronę, ale zamiast tego z moich ust wydostał się zduszony jęk. W tamtej chwili miałem ochotę komuś zafundować pobyt  obok mojego łóżka w podobnej pozycji! 
    Ech, szkoda, że Samuela tutaj nie ma. Wróć! Co? Po co mi on?  Chyba zakochuję się w nim od nowa ze zdwojoną siłą. W sumie, to nie jest takie złe. I ten jego uśmiech. Gdy go widzę, moje serce przyśpiesza, jakby chciało sobie wyjść i go uściskać.
***

    Usłyszałem dźwięk swojego telefonu, który ostatnio dał mi Samuel. SMS ze zdjęciem kremowego kotka, całego ubrudzonego mąką i pod spodem dopisek:

Mamy szczerą nadzieję, że ciasto będzie wyglądać lepiej niż przygotowania!

    Uśmiechnąłem się pod nosem i odpisałem:
-A będzie smaczne?
 -Oczywiście, tylko nie jestem pewien, czy zdrowe.
-Sam to ocenię, tylko inną mąkę poproszę... i bez kotów!
-Jak pan sobie życzy.
-Nie mogę się doczekać.
-O której będziesz?
-Po południu. Może uda mi się przemycić Shiny`ego.
 -Wiesz, nie sądzę by ci się to udało.
-Zawsze można spróbować, ale może po drodze gdzieś się zgubi. Mam na to szczerą ochotę i zero wyrzutów sumienia!
-Trzeba było myśleć wcześniej panie Robię-Zanim-Myślę. Do zobaczenia.
-Bye. 
    I jak tu człowieku, zostawić go samego z pupilem? Boję się wrócić do domu, bo nie chcę widzieć, co oni tam porabiali. 
    Przynajmniej wspomnienia wracają. Choć te migreny uśmiercą mnie szybciej niż samochody. 
***
Przepraszam, że nie dodałam ostatnio rozdziału, tak wyszło, ale zwaliło mi się kilka rzeczy na głowę  i nie szło z nich wyjść. 

niedziela, 3 stycznia 2016

Szczęśliwego Nowego Roku?

Kurczę, trochę późno się za to biorę, ale nieważne.

Witam wszystkich serdecznie!
Mamy już rok 2016 (Woow, ale mam zapłon...)!
W takim razie życzę wam wszystkim, aby nikt nie chciał was wrzucić do rzeki aby ten rok przebiegł wam pomyślnie, aby wszystkie noworoczne postanowienia dawno były spełnione, żebyście mieli jak najmniej zmartwień i najczęściej na waszych twarzach gościł uśmiech i prawdziwe szczęście!


No, już po wszystkim, możecie przewijać dalej...
A ja biorę się za poprawianie, bo inaczej KTOŚ wrzuci mnie do rzeki. T^T

Pozdrawiam, Coss

PS. Tym razem dam gifa. Może nie jest noworoczny, ale mnie totalnie rozwalił :D


 Też chciałam dodać to zdjęcie, ale wydawało mi się za bardzo... +18. No wiecie.

Zmienność - Rozdział 7

    Czytałem książkę, którą pożyczył mi Sarai, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę - Powiedziałem, ale niezbyt głośno, bo nie chciałem w podzięce uzyskać kolejnego napadu kaszlu.
- Cześć - Powiedział Samuel, wchodząc do pomieszczenia. W ręce trzymał bukiet czerwonych róż. Podszedł do mnie i podał mi je mówiąc:
 -To dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się podobają. - Uśmiechnął się i usiadł.
- Dziękuję - Było mi miło wiedząc, że ktoś się o mnie martwi i dba o mnie.
- Z jakiej to okazji? - Odłożyłem książkę na blat i znów popatrzyłem na Samuela.
- Umm... No, bo wczoraj nie mogłem do ciebie przyjść przez te cholerne wywiady, więc chciałem ci to jakoś wynagrodzić. - Chyba był zawstydzony, bo nerwowo skubał fragment czarnej, skórzanej kurtki, którą miał na sobie.
        Czym się przejmował? Przecież jak wiedział, że nie ma czasu, to nie musiał się tak dla mnie starać, w końcu sam pewnie był zmęczony takim dniem. To chyba znaczy, że naprawdę mu na mnie zależy, ale ta mina! Wyglądał uroczo, gdy się czymś martwił. Kurczę, chyba serio go kocham, skoro mnie to podnieca. Uspokój się! Ile ty masz lat?
- Nie musiałeś się tak starać dla mnie... Pewnie byłeś zmęczony, a musiałeś tu przyjść.
- Oczywiście, że nie! O czym ty gadasz? Przecież nie przychodzę tu z poczucia obowiązku! Jesteś dla mnie ważny... A w dodatku chciałem cię zobaczyć. Jestem wtedy spokojniejszy, bo wiem, że nic ci nie jest. - Dotknął mojego policzka i przejechał kciukiem do góry, po czym chwycił kosmyk moich blond włosów i chwilę się nim pobawił. O, cholera. Spokój, spokój. Rumienię się jak jakaś panienka z byle powodu! Ratunku, on mnie osłabia! Tracę zmysły! Ale nie powiem, to taaakie przyjemne...
- Mógłbyś je dać do wazonu albo chociaż jakiś znaleźć? - Odezwałem się w końcu.
- Co? A, tak. Czekaj. - Otrząsnął się i wyszedł na korytarz.
      Po chwili wrócił z czymś, co bardziej przypominało kufel bez ucha, niż wazon. Nie mam pojęcia skąd to wytrzasnął, ale lepsze to niż nic. Podałem mu kwiaty, a on wsadził je do dzbanka i postawił na komodzie. 
- Czujesz się już lepiej? Sarai mówił, że strasznie się męczysz z tymi połamanymi żebrami.
- Dzisiaj jest lepiej. Wczoraj to była istna katorga, ale leki podziałały. - Uśmiechnąłem się niemrawo.
- A jak z pamięcią? Nie musisz się śpieszyć, tak tylko pytam. - Mężczyzna wpatrywał się we mnie uważnie.
- Miałem w nocy jakieś przebłyski, ale... Jak próbuję coś poukładać w głowie, to znowu wszystko mi ucieka i nici ze snu. - Westchnąłem, a Samuel kiwnął głową na znak, że rozumie. - A co nowego w domu? - zmieniłem temat.
- Po staremu, tylko Shiny strasznie za tobą tęskni... W dodatku rośnie jak na drożdżach, ostatnio zrzucił worek z karmą i był straszny bałagan. Mam go dość, on słucha tylko ciebie, a mnie ma gdzieś. To potwór, nie kot!- Skończył swój monolog i obaj parsknęliśmy śmiechem, chociaż on bardziej, bo ja nie chciałem nadwyrężyć bolących żeber. Nie pamiętałem naszego(?) kota, ale Samuel opowiedział skąd wziął się "potwór". 
      Porozmawialiśmy jeszcze z godzinę, gdy do drzwi ktoś zapukał. Był to Sarai. Wszedł i od razu oznajmił:
- Nie chcę przeszkadzać moim gołąbeczkom, ale pora na twoje badania. - Uśmiechnął się do nas. - Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to będziecie się mogli jeszcze spokojnie po obściskiwać. Czemu się tak rumienicie? - Spojrzał na nas z cwanym uśmiechem. Czułem jak moje policzki płoną żywym ogniem. Obróciłem głowę w stronę modela i zobaczyłem, że on wygląda podobnie. Z tą różnicą, że on jeszcze miał mordercze spojrzenie skierowane w stronę lekarza. - Przepuścisz mnie bliżej, zabójco? - Sarai ewidentnie się z niego naśmiewał.
       Nie chodziło o wyprowadzenie go z równowagi, bardziej przyjacielskie przekomarzanki.  Muszę przyznać, że musieli się dobrze znać, bo wiedzieli jaką postawić granicę, żeby nie zranić drugiej osoby. Całkiem fajnie bawić się w obserwatora, muszę tak częściej.
         Lekarz zbadał mi tętno oraz ciśnienie krwi, po czym powiedział:
- Zrobię ci jutro RTG, żeby sprawdzić czy żebra zrastają się prawidłowo. Aha, jutro dostaniesz prawdziwe śniadanie. Nie mogliśmy do tej pory go tobie dać, bo reakcje żołądka bywają... Delikatnie mówiąc, nieciekawe... - pochylił się nade mną i puścił mi perskie oko. 
- Zatem ja już wam nie przeszkadzam. - uśmiechnął się w naszą stronę i wyszedł.
       Chwila ciszy. Pierwszy odezwał się Samuel.
- To... Ja już też pójdę, musisz odpoczywać.- Uśmiechnął się delikatnie i wstał. Stojąc już przy samych drzwiach, obrócił się i zapytał: 
- Potrzebujesz czegoś z domu?
 Zastanowiłem się przez chwilę  i odpowiedziałem:
- Mógłbyś mi przynieść jakieś książki? I laptopa, jeśli jakiegoś mamy.
- Dobra. To... Cześć.- Pomachał mi ręką na pożegnanie i wyszedł.
     Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Spróbowałem sobie coś przypomnieć.  Na początku strasznie rozbolała mnie głowa, potem zobaczyłem Johna, który coś mi mówił, a potem do pomieszczenia wszedł... Samuel. Zaczęliśmy mu robić zdjęcia. Potem otworzyłem oczy i zrozumiałem.  Sesja po zderzeniu się z nim. Cieszyłbym się z tego, gdyby nie ta okropna migrena, która mnie wtedy chwyciła. A miało być tak dobrze... Byłem tak zmęczony tym zdarzeniem, że zamknąłem oczy i zasnąłem, niestety miałem tej nocy jedynie koszmary.

piątek, 1 stycznia 2016

Yaoistycznego Nowego Roku!

   Wszystkim, którzy kochają tego typu opowiadania życzę wesołego, spokojnego i przepełnionego wrażeniami roku! Oraz dla niektórych, oddających się pisarstwu wspaniałej weny.


       Akatsuki