czwartek, 26 listopada 2015

Urodziny v2

TAK, nareszcie skończone, jeszcze coś się stało i nie mogłam tego wstawić!!!
Przepraszam, że tak późno. Ale dzięki Cosstce wszystko działa jak należy. A propos, to zdjęcie jest super i dziękuję za życzenia!
   
 Życzę miłego czytania!

Akatsuki

Ciernie - urodzinowy One Shot!

Rafael stał w kuchni i kroił warzywa do potrawki.. Nagle duże ręce objęły go w pasie.
- Co na obiad, skarbie? - zapytał Kastiel.- Gulasz z ryżem.- Wyśmienicie pachnie - ocenił chłopak.Rafael był studentem prawa, a czerwonowłosy wokalistą popularnego zespołu "THE FIRE" oraz jego twórcą. Byli razem od ukończenia liceum, a małżeństwem od dwóch lat.- To kiedy wyjeżdżacie w tournée? - zapytał błękitnooki, gdy zasiedli do stołu.- Za pięć dni - odpowiedział.
- Czy ja kiedykolwiek wywinąłem ci taki numer?
- A na ile?
- Na miesiąc. Wytrzymasz tyle beze mnie?
- Spróbuję to wytrzymać, ale nic nie obiecuję - uśmiechnął się przeciągle.
      Nagle Rafael zaczął kaszleć. Nie mógł złapać tchu, zaniepokojony mąż wstał i uklęknął obok niego. Po chwili kaszel ustał.
- Na pewno nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony Kastiel.
-Tak, nie martw się tym. To pewnie oznaki przeziębienia.
- No, nie wiem. Może pójdziesz się zbadać do swojego ojca? Nic ci nie zaszkodzi.
- To nic takiego, naprawdę, zajmij się lepiej pakowaniem.
- No dobrze, ale obiecaj mi,że jeśli coś się stanie podczas mojej nieobecności to pójdziesz do lekarza.
- Obiecuję.
         Sytuacja powtórzyła się, gdy  kładli się spać. Nagle Rafael zaczął mocno kaszleć  i nie potrafił złapać tchu. Przez całą noc spał niespokojnie, ale nic nie powiedział Kastielowi, bo nie chciał go martwić.Następnego dnia poszli na długi spacer do ogrodu botanicznego. Czerwonowłosy miał nie małe problemy z utrzymaniem swojej tożsamości  w ukryciu, jeżeli coś by się  stało pewnie zaraz obskoczyłby go tłumy fanów. Na szczęście przez te kilka godzin mieli trochę spokoju. Kłopoty zaczęły się później, gdy siedzieli w kawiarni i popijali kawę. 
- Chcesz lody? - zapytał Kastiel z uśmiechem.
- Hmm, pewnie - odpowiedział Rafael.
       Każdy wziął po pucharku lodów, tylko że Kastiel czekoladowe, a Rafael waniliowe. Przechodzący mężczyzna przypadkiem strącił czapkę z głowy czerwonookiego. W jednym momencie rozpętało się piekło - najpierw wszyscy popatrzyli się w ich stronę, potem gdy go rozpoznali to poderwali się z krzeseł prosząc o autograf, choć nie wiadomo skąd go chcieli, bo nikt nie miał ani kartek, ani długopisu. Rafael nie wiedział, co robić, ale Kastiel zachował trzeźwość umysłu.  Chwycił go za rękę i siłą wyciągnął z kawiarni. Zdyszani dotarli do domu. 
- Jak ty z tym wytrzymujesz codziennie? - zapytał męża.
- Cóż, powiedziałbym, że się przyzwyczaiłem, ale to chyba nigdy nie nastąpi.
- Prawda.
- Chciałem jeszcze zwiedzić kilka miejsc, ale chyba z tego nici. Co powiesz na spędzenie tego dnia w inny sposób? - uśmiechnął się przebiegło.
- W jaki? O, może pooglądamy jakieś filmy? - Rafael doskonale wiedział, o co mu chodzi, ale podpuszczał go.
- Przestań! Robisz to specjalnie!
- Czytasz mi w myślach - błękitnooki chwycił go za rękę i poszli do sypialni.
***
       Rafael został zaciągnięty siłą do baru przez swoich kolegów z wykładów, na dodatek padła mu bateria w telefonie, więc  nie mógł zadzwonić do Kastiela, że się spóźni. "No cóż, tylko dwie godzinki" pomyślał, w końcu to, że byli małżeństwem nie oznaczało, że muszą mieć nad sobą całodobowy nadzór.
***
         W tym samym czasie czerwonowłosy siedział w kuchni, popijał herbatę i czekał na małżonka, który spóźniał się już drugą godzinę. Nareszcie  usłyszał trzask drzwi do ich mieszkania. Zerwał się z krzesła i pobiegł do przedpokoju.- Gdzie byłeś?! - powiedział głośniej niż na początku zamierzał.
- Wybacz mi, ale koledzy z uniwerku zaciągnęli mnie na drinka. Chciałem zadzwonić,ale bateria mi padła, przepraszam, że cię martwiłem. Możesz skrzyczeć mnie jutro? Jestem zmęczony, dobranoc. - Rafael odmaszerował do sypialni jakby nigdy nic. Tymczasem Kastiel stał  w  miejscu trzęsąc się ze złości.
***
  Następnego dnia w południe - bo dopiero, wtedy obudził się Rafael, Kastiel odważył się poruszyć niedokończony temat.
- Dlaczego im nie odmówiłeś? Wiesz jak ja się o ciebie martwiłem? Myślałem, że coś ci się stało!
- Naprawdę przepraszam, wiesz, że nie chciałem.
- No nie - przyznał błękitnooki. Jednak to nie była jego wina. Kastiel dobrze o tym wiedział, więc dlaczego wyżywał się za to na nim? Był na niego za to zły.
- Od dzisiaj chodzisz z uczelni prosto do domu, zrozumiano? 
-Co ty sobie myślisz, żeby wymyślać z tak niedorzecznymi żądaniami? Owszem, jesteśmy małżeństwem, ale mam też przyjaciół, z którymi również chciałbym czasem spędzić czas, a oni jeszcze o tobie nie wiedzą, w dodatku nie chcę cię ze sobą wszędzie ciągać, czuliby, że jestem dla nich ciężarem!
- Zamknij się.
- Co? Jak w ogóle możesz...
- Powiedziałem coś! - Nagle Kastiel poderwał się z miejsca i  pod wpływem impulsu uderzył z całej siły Rafaela w twarz. Ten pod wpływem siły uderzenia spadł z krzesła na podłogę. Z rozciętej wargi małym strumyczkiem zaczęła sączyć się szkarłatna ciecz. Błękitnooki z niedowierzaniem dotknął swojej wargi, a potem popatrzył w oczy mężowi. Nic nie powiedział - nie potrafił.Wstał powoli i chwiejnie, wyszedł z kuchni i po chwili Kastiel usłyszał trzask drzwi mieszkania. Nie wiedział czy pobiec za ukochanym, czy zaczekać na niego w mieszkaniu.  
              Po około dwóch godzinach Rafaela nadal nie było. Kastiel zdecydował się go poszukać i przeprosić. Wiedział, że to co  zrobił zostawi skazę na ich zaufaniu. Musiał to naprawić, ale najpierw w ogóle go znaleźć. Zadzwonił do swojego zespołu- byli blisko z małżeństwem.
- Halo? - usłyszał w telefonie głos Maia - gitarzysty i swojego przyjaciela z dzieciństwa.
- Cześć, pokłóciłem się z Rafaelem i chciałbym się zapytać czy pomoglibyście mi go poszukać?
- Pewnie, masz szczęście, bo akurat jesteśmy w jednym klubie blisko waszej dzielnicy, gdzie się spotkamy?
- Przy kawiarni "Dream", może być?
- Ok, za dziesięć  minut.
      Gdy reszta zespołu usłyszała o tym całym zamieszaniu szybko zebrała manatki  i pędem udała się w wyznaczone miejsce. Nie obyło się bez krzyku na Kastiela, ale nie to teraz zaprzątało im głowę. Przeszukali okoliczny park i inne miejsca, w których mógł być błękitnooki, jego małżonek obdzwonił nawet swoich rodziców i rodziców Rafaela, ale nigdzie go nie było- przepadł. Dopiero po przejściu, któregoś z kolei miejsca zamieszkania jego przyjaciół Kastiel wpadł na pomysł. Odprawił zespół i poszedł tam sam. Trudno było ich przekonać, bo bali się o następną kłótnię. Jednak wokalista był nadzwyczaj nieustępliwy.
      Dotarł na miejsce - kościół, w którym  złożyli przysięgę małżeńską. To miejsce było bardzo nostalgiczne i ważne dla nich. To właśnie tutaj również się poznali - obaj byli przyjaciółmi jednego z księży służących tam. Wszedł do środka- było ciemno, bo było dość późno, ale nawet w tej ciemności mógł zobaczyć bladą sylwetkę swojego ukochanego, który od czasu do czasu pociągał nosem, ale starał się to ukryć, mimo że był całkiem sam. Kastiel podszedł do niego i mocno przytulił. Nie potrzebowali żadnych słów. Przecież czyny mogą odzwierciedlać słowa. Gdy dotarli do domu,  Rafaelem zaczęły wstrząsać silne dreszcze, na dodatek rozkaszlał się tak mocno, że nie potrafił złapać tchu. Przerażony tym stanem czerwonooki nie wiedział czy to z jego głupoty czy z innych przyczyn. Przypomniał sobie wieczór kilka dni temu, gdy nastąpił podobny atak. Zadzwonił po karetkę, bo uznał, że to będzie najlepsze.
***
Kastiel siedział  w poczekalni czekając na jakąkolwiek informację o stanie swojego męża. Drzwi pomieszczenia otworzyły się i wyszedł z nich przystojny, blondwłosy lekarz. Przeszukiwał salę wzrokiem, natrafił na czerwonookiego i kiwnął głową oznajmiając , by poszedł za nim.
- Niech pan usiądzie.- wskazał krzesło po jednej stronie biurka w prywatnym gabinecie.
- Proszę do rzeczy, widzę, że coś z nim nie tak.- odparł Kastiel siadając.
- Niech mnie pan posłucha, pana mąż ma zakrzep przy wyjściu z lewej komory serca.
- Słucham, co to znaczy?
- Chodzi o to, że wskutek np. wypadku lub jakiegoś wydarzenia  w lewej przegrodzie serca zmniejszyła się tętnica i dlatego w tym miejscu zaczęła zbierać się krew, która nie znalazła ujścia. Dlatego mamy do pana pytanie, żeby pozbyć się zakrzepu wymagana jest operacja, ale jako że z  panem Rafaelem nie mamy kontaktu, to jest pan pierwszą osobą, która decyduje o tym czy zrobić ten zabieg. Wyrazi pan zgodę?
- Jakie jest prawdopodobieństwo, że operacja się powiedzie?
- W dzisiejszych czasach, przy takiej technologii zabieg w około osiemdziesięciu pięciu procentach jest pozytywny. 
- Jeżeli to mu pomoże, to oczywiście, że się zgadzam.-Lekarz dał mu do podpisania papiery i podziękował.
- Czy mogę się z nim zobaczyć?
- Oczywiście, tylko proszę go zbytnio nie męczyć.
- Obiecuję.
       Kastiel usiadł na krześle przy łóżku Rafaela i patrzył w jego bladą twarz.        
- Przepraszam, jeśli wszystko się uda sam wymierzysz mi karę na jaką zasługuję, tylko proszę, wybacz mi. - wsunął swoją rękę w rękę ukochanego i przysunął do swojej twarzy, po czym lekko ją pocałował.
***
     Następnego dnia w południe odbył się zabieg Rafaela, trwał około sześciu godzin, a przez cały czas czuwał przy sali Kastiel. Co chwilę zamykały mu się oczy, ale obiecał sobie, że mimo wszystko wytrzyma. Nagle drzwi sali otworzyły się i wyszedł z nich lekarz, z którym wcześniej rozmawiał. Za nim na przenośnym łóżku jechał nieprzytomny i podłączony do aparatury Rafael. Lekarz zatrzymał się i usiadł obok czerwonookiego.
- Podczas zabiegu nastąpiły komplikacje. Okazało się, że  zakrzep był zbyt duży. Trzeba było wstawić sztuczną zastawkę, ale niech się pan nie martwi, nic nie zagraża jego życiu, tylko będzie musiał brać leki i dbać o swoją krzepliwość krwi, by to się nie powtórzyło. Na razie nie może pan do niego zajrzeć. W tym czasie niech pan pojedzie do domu, prześpi się  i zje coś porządnego.
- Dobrze i dziękuję za wszystko.
***      
     Kastiel stał przed wejściem do pokoju męża.
- No idziesz wreszcie, czy mamy cię tam siłą wepchnąć? - odezwała się Camille - przyjaciółka czerwonookiego.  Zdecydował się wejść o własnych siłach. Na łóżku leżał jeszcze nieco blady Rafael i uśmiechał się przyjaźnie do ukochanego.  Zespół wpadł go odwiedzić, ale szybko wyszli, by zostawić małżeństwo sam na sam.
- Posłuchaj, ja naprawdę nie chciałem, wybaczysz mi? - Kastiel był bliski płaczu, tak bardzo bał się odrzucenia ze strony mężczyzny.
- Naprawdę sądzisz, że będę się za to boczył w nieskończoność? No, chodź tu i przytul mnie.
       Czerwonowłosy był szczęśliwy, mimo że  wybaczył mu to on sam obiecał, że już nigdy go nie uderzy to wiedział, że ta kłótnia pozostawi małe kolce w ich miłości, ale teraz liczyło się tylko zdrowie męża i jego szczęście... 


Urodziny!

Hej wszystkim!

Dzisiaj, jak wiecie, są urodziny Akatsuki, więc życzę jej wszystkiego najlepszego!
Dodatkowo, dzisiaj pojawi się urodzinowy one shot.
Nie będę nic spoilerować. :)
Powiem tylko, że post pojawi się około 17:00.
Najlepszego, Akatsuki :)

Xoxo, Cosstka

 

wtorek, 24 listopada 2015

Zmienność - Rozdział 2

      Zacząłem pukać w drzwi w pokoju, który wskazała mi recepcjonistka. Usłyszałem zduszone "proszę" i wszedłem.
      Pokój był biały, tak jak pościel i zasłony przy oknie. Na łóżku leżał wymizerniały Samuel, który chyba spał, a obok niego siedział wysoki mężczyzna. Przywitałem się grzecznie i zapytałem jak się czuje.
- A kim pan dla niego jest? Nigdy pana nie widziałem - powiedział mi.
- Jestem jego przyjacielem. Pracuję jako fotograf, tak się poznaliśmy - wyjaśniłem.
- Hmm, no dobrze. Po co przyszedłeś ? - zapytał.
- Chciałem się  tylko dowiedzieć jak on się czuje - wyjaśniłem, speszony całą sytuacją.
       Posiedziałem przy nim chwilę i porozmawiałem z jego przyjacielem. Chciałem wejść do pokoju, ponieważ byłem w toalecie, ale głos Jacka (tak bowiem nazywał się mężczyzna)  mnie powstrzymał. Uchyliłem lekko drzwi  w porę, by zobaczyć jak szarooki pochyla się nad Samuelem i dotyka wargami jego warg. Zapukałem lekko i powiedziałem mu, że wypadła mi sesja i muszę tam być za godzinę. Wyszedłem ze szpitala  i zamówiłem taksówkę, która zabrała mnie do domu.
      "Mówi, że mnie kocha, a na boku ma kochanka!"- takie myśli chodziły mi wtedy po głowie.  Ale dlaczego czułem taki ból w klatce piersiowej, przecież odtrącałem go już tyle razy. "Czy to możliwe, że go jednak kocham?" Miałem już tego dość. Postanowiłem się upić. Wypiłem chyba osiem piw i chwiejnym krokiem skierowałem się do łóżka. 

                                                                        ***
       Następnego ranka zamiast iść na zajęcia, siedziałem w domu i nic nie robiłem.  Wyszedłem do pracy po południu i dzień jakoś zleciał. Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. "Kto to może być?"
      W drzwiach zobaczyłem nikogo innego niż Samuela.
- Musimy pogadać.
- O czym? Idź do swojego chłopaka i jemu mów, że go kochasz. - wycedziłem.
- O czym ty mówisz?  Przecież chcę żebyś to ty był moim chłopakiem, nikt inny.
- Tak? A tan mężczyzna ze szpitala? Jak mu tam było,  Jack ?
- A co ma do tego mój były ? Zerwałem z  nim pół roku temu, bo zdradził mnie z innym.
- Nie udawaj! Kilka dni temu byłem odwiedzić cię w szpitalu i przyłapałem go, jak cię całował!
- Serio? To znaczy wiem, że był u mnie, ale nie pamiętam, by mnie całował, tak samo jak tego, że byłeś u mnie.
-  Bo byłeś nieprzytomny! - Dopiero wtedy dotarło do mnie co powiedziałem. Byłem u chłopaka, który mnie podobno nie obchodził. Samuel uśmiechnął się.
- Więc jednak zależy ci na mnie ?
- Wcale, że nie! No, może trochę.
- Powiedz wreszcie, co do mnie czujesz. Kochasz mnie, czy nie?
Wtedy nie potrafiłem odpowiedzieć, bo nie wiedziałem, co znaczy to szybkie bicie mojego serca.
- Jak chcesz. Chciałem ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam za  granicę i nie będzie mnie miesiąc. - powiedział bez wyrazu
- Żegnaj. - obrócił się i  poszedł w swoją stronę, a ja stałem w drzwiach jak słup soli nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa. Chciałem go zawołać i powiedzieć, by mnie nie zostawiał, ale te słowa utknęły mi w gardle. "Rzeczywiście, chyba go kocham, ale dlaczego uświadamiam to sobie po czasie?"

***
    Przez dwa tygodnie myślałem o nim. Zaczynałem mieć obsesję. Wszystko, co robiłem, o czym rozmawiałem przypominało mi o nim. W końcu zrobiłem chyba najrozsądniejszą rzecz, którą udało mi się wymyślić. Wziąłem kilka dni wolnego, zadzwoniłem do agencji i dowiedziałem się gdzie wyjechał Samuel i pojechałem do niego.
***
      Czekałem przy stoliku w jednej z kawiarni, która znajdowała się naprzeciw studia fotograficznego, w którym był Samuel. Właśnie skończyłem pić kawę, gdy z budynku wyszedł mój cel. Zapłaciłem i poszedłem do niego.
- Umm, Samuel? - zacząłem niepewnie.
- Nataniel? - zapytał zdziwiony - Co ty tu robisz?
- Wiem, że to głupio zabrzmi, ale przyjechałem do ciebie.
- Po co?
- Odpowiem na to pytanie, ale nie tutaj.
   Niebieskooki zaprowadził mnie do swojego pokoju hotelowego. Nie umknęło mojej uwadze jak kobiety się na niego patrzą - byłem na nie zły. Chciałem go mieć dla siebie, a tutaj każda patrzyła na niego z żądzą. Cóż, to zaleta takiego wyglądu. Gdy doszliśmy wskazał mi miejsce i zapytał, czego się napiję.
- Kawę poproszę.
- A więc, o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Pamiętasz to pytanie, które mi zadałeś kiedy ostatni raz się widzieliśmy?
- Jak mógłbym o nim zapomnieć?
Nastała denerwująca cisza. Byłem zbyt nieśmiały, by powiedzieć to wprost, ale Samuel sam zaczął temat.
- Więc? Co do mnie czujesz?
- Wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale teraz już wiem. Kocham cię, Samuelu! A ty, czy nadal mnie kochasz?
Jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Gdybym cię nie kochał, nie mówiłbym ci tych słów, ani nie marnował swojego czasu na spotkania z tobą.
- Więc? To oznacza, że teraz możemy nazywać się parą?
- Niezupełnie- uśmiech nie schodził  z jego twarzy. Zdążyłem go poznać na tyle, że wiedziałem, że coś knuje.
- Skoro jesteśmy parą to chyba trzeba zrobić TO, nie sądzisz?
     Moja twarz oblała się rumieńcem. Chciałem tego i to bardzo.Wziąłem jego rękę i powiedziałem:
- No dobrze, ale bądź delikatny, dobrze?.
Zaprowadził mnie do oddzielnego pokoju z dwuczęściowym łóżkiem.Rozebrał mnie i położyliśmy się na nim.
- Na pewno tego chcesz?
- Zróbmy to.
        Szeptał mi czułe słówka do ucha, ale jego słowa w pewnym momencie przestały do mnie docierać. Nagle poczułem się senny, moje oczy zaszły mgłą. Powoli odpływałem w krainę marzeń i ostatnie, co widziałem to twarz mojego przystojnego kochanka... Chciałbym codziennie widzieć jego twarz przed zaśnięciem  i  po obudzeniu....


***
     Niestety mój pobyt z nim skończył się nieubłaganie i  jednak nic nie zrobiliśmy, ale reszta dni upłynęła nam na mile spędzonych chwilach. Gdy odprowadzał mnie na samolot szepnął mi do ucha:
- Mogę wpaść do ciebie po powrocie?
Oblałem się rumieńcem i lekko kiwnąłem głową, on za ten gest lekko musnął moje wargi swoimi.
- Do zobaczenia - powiedział mi na pożegnanie.
 Widziałem jeszcze jego sylwetkę, gdy startował mój samolot. "Czego mogę jeszcze chcieć od szczęścia?" myślałem i  tak zleciała mi cała podróż samolotem do domciu.
 Trudno było mi bez niego przez resztę jego wyjazdu, ale codziennie dzwonił i opowiadał, jakie przygody przeżywał każdego dnia, a ja cieszyłem się, że znów mogę usłyszeć jego rozradowany głos, którym mówił tylko do mnie...
     W końcu, gdy wrócił spędziliśmy intensywną noc sam na sam. Zasnęliśmy dopiero nad ranem, a po przebudzeniu widziałem jego zwróconą w moją stronę twarz...

                                                                               ***
-Co chcesz zjeść?- zapytał błękitnooki  podnosząc się  z łóżka i obracając się w moją stronę.
-Co proponujesz?
- A jak myślisz? Może mnie chciałbyś schrupać?
-Hmm, z chęcią, ale nic by po tobie nie zostało, więc poproszę bekon i jajecznicę. A tak w ogóle to ty umiesz gotować ?
-Przez długi czas mieszkałem sam i musiałem sobie jakoś radzić, sam rozumiesz. A ty?
- Moi rodzice są rozwiedzeni. Mają nowych partnerów, więc nie interesuje ich pozostałość po przeszłości- odpowiedziałem ze smutną miną. Nie lubiłem wspominać o przeszłości. Samuel pochylił się nade mną i złożył na moich wargach zmysłowy pocałunek.
-Nie przejmuj się tym. W końcu teraz masz mnie, a ja cię nie opuszczę.- uśmiechnął się do mnie zachęcająco.- Ubierz się, mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-Zobaczysz.
 Po śniadaniu ubraliśmy się i pojechaliśmy taksówką w miejsce, które wskazał model. Najpierw zabrał mnie do wesołego miasteczka,a tam  przejechaliśmy się chyba na wszystkim atrakcjach jakie były do użytku. Potem zjedliśmy obiad w restauracji. Największa niespodzianka była na końcu. Samuel zaprowadził mnie do zoologicznego i powiedział:
-Wybierz sobie jakieś zwierzątko. W końcu masz jutro urodziny, a ja muszę pracować.
-Skąd ty to wiesz?
-Jak spałeś zobaczyłem dat ę urodzenia na twoim dowodzie osobistym.
-Aha-bąknąłem. On zachowywał się jakby nigdy nic. Chyba to było w nim słodkie.
     Wybrałem kota, który wabi się Shiny. Jest kremowy  i ma około trzy miesiące.
-To najsłodszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem.
-Cieszę się.
                                                                               ***
Przepraszam za części erotyczne. Mój administrator nie pochwala ich (właśnie :c), więc staram się je ograniczać i oto pytanie dla was: Czy chcecie również części erotyczne, czy nie?

sobota, 21 listopada 2015

Zmienność - Rozdział 1

- O, to ty? - Zapytał.
- Znacie się?- zapytał John.
- Tak, wpadliśmy na siebie na ulicy- odpowiedziałem.
     Okazało się, że chłopak nazywa się Samuel i jest modelem od trzech lat. W sumie był dość popularny, bo szef powiedział mi, że często biorą go na okładki znanych magazynów dla płci pięknej. Po skończonej sesji  model zapytał mnie, czy poszedłbym z nim na drinka. Zgodziłem się, choć byłem zmęczony po całym dniu siedzenia na uniwersytecie,  a potem pomaganiu w robieniu jego zdjęć. Było widać, że zna się na rzeczy, bo wiedział, co chce od niego fotograf i potrafił za każdym kolejnym ujęciem wyglądać jeszcze bardziej seksownie. Szczególnie te błękitne niczym ocean oczy,które uparcie patrzyły w moją stronę. Niestety z kilku drinków zrobiło się kilkanaście i gdy chwiejąc się próbowałem wstać, on złapał mnie i siłą zaprowadził mnie do swojego apartamentu. Tylko tyle pamiętam, bo następnego ranka obudziłem się nagi,  z kacem i potwornym bólem w dolnej części ciała. Chwilę zajęło mi zanim uświadomiłem sobie, co się stało.
  Mimo bólu szybko się ubrałem i jak strzała wybiegłem z jego apartamentu. 
"Zrobiliśmy to ? Ale przecież byliśmy pijani!" - pomyślałem. Próbowałem o tym zapomnieć, ale przez następne kilka dni on usilnie starał mi to uniemożliwić, ponieważ  w pracy spotykałem go za każdym razem - czasem miał sesję, a czasem przychodził  sam bez zapowiedzenia. Szef myślał, że  to dlatego, że "bardzo się zaprzyjaźniliśmy" na pierwszym spotkaniu..
-  Przestaniesz mnie w końcu nękać?!- W końcu wybuchnąłem.
- Co, przecież teraz możemy powiedzieć, że jesteśmy parą- uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Phi, byliśmy pijani,  więc jak chcesz to nazwać skoro nawet nic wtedy o sobie nie wiedzieliśmy - odpowiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- No  dobrze, skoro tak ci na tym zależy.. - powiedział - Chodź ze mną.
Nie wiedziałem, co sobie wtedy myślałem, ale poszedłem za nim. Na szczęście zaprowadził mnie do swojego mieszkania. Gdy weszliśmy, on  uklęknął przede mną i powiedział :
- Kocham cię. Czy chcesz zostać moim chłopakiem?
- ... - Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi ustami. Jedyne co udało mi się powiedzieć to to, że nie jestem przygotowany na taki związek. W końcu, na początku byłem hetero.
    Taki scenariusz powtarzał się przez kilka tygodni - przyjeżdżał po mnie i chodził za mną do pracy. Istny prześladowca!  Pewnego dnia Samuel nie przyszedł po mnie  po wykładach. Oczywiście, ucieszyłem się, że w końcu dał sobie ze mną spokój, ale  po kilku dniach brakowało mi jego śmiechu i tych oczy, które przewiercały mnie na wskroś . Od Johna udało mi się zdobyć numer telefonu do jego agencji. Gdy skończyłem rozmawiać nie wiedziałem co myśleć. Podobno Samuel zemdlał z wyczerpania i wylądował w szpitalu. Długi czas zastanawiałem się, co zrobić z tą informacją. Dopiero  nad ranem, po zerwanej nocce postanowiłem.
***
Oto następny rozdział i wiem, krótki, ale następny będzie około wtorku, bo z okazji moich urodzin będzie długi one shot, ale napiszcie mi w komentarzach, o czym byście go chcieli !!!

czwartek, 19 listopada 2015

Prolog

   Nataniel  wychodził z uniwersytetu, gdy zobaczył czarną limuzynę przed bramą szkoły. "Ten widok nie zapowiada nic dobrego" - pomyślał smętnie. Niestety jego obawy ziściły się. Z limuzyny wyszedł młody, przystojny mężczyzna, który zaczął szukać czegoś wzrokiem. Gdy jego oczy zatrzymały się na chłopaku, uśmiechnął się. Był to szczery i łagodny uśmiech, ale na jego widok Natowi zrzedła mina.
- Natuś! Wsiadaj podwiozę cię! - zawołał.
Chłopak natomiast próbował uniknąć konfrontacji.
 W rzeczywistości był to  Samuel -chłopak, który kilka tygodni temu wyznał uczucia Nathanielowi.
- Idź sobie. Co ci strzeliło do głowy, by tu przyjechać? Nie masz jakiś sesji fotograficznej, czy coś?
- Nie, skończyłem na dzisiaj. Chcesz pojechać do mnie?
- Nie i zostaw mnie w spokoju! - krzyknął student i ominął chłopaka szerokim łukiem.
***
Kilka tygodni temu

 Nataniel, który dorabiał jako asystent fotografa szedł właśnie na miejsce spotkanie ze swoim szefem. Nagle wpadł na kogoś.
- Przepraszam. - odezwał się nieznajomy.
- Nic się nie stało.
Chłopak pomógł mu wstać i poszedł dalej. Gdy dotarł na miejsce fotograf już na niego czekał z przygotowanym sprzętem. Pozostało już tylko czekać na modela.
- Już jestem - krzyknął ktoś, wchodząc do pokoju. Nataniel obrócił się i zaskoczyło go to co zobaczył. Niebieskooki chłopak, na którego wpadł uśmiechał się przyjaźnie w jego stronę.
- O, to ty ? - Zdziwił się, gdy zobaczył twarz chłopaka.


środa, 18 listopada 2015

Cześć!

Jestem Sabina i jestem pomysłodawczynią oraz autor strony, a Agnieszka mi pomaga.
 Mam nadzieję, że spodobają wam się moje opowiadania! Życzę miłego czytania!
PS. W mojej nazwie nie chodzi o organizację z anime i mangi Naruto.

Witaj!

Cześć!
Jestem Agnieszka i będę zajmować się oprawą graficzną tego bloga.
Mam nadzieję, że się spodoba (nie jestem w tym dobra :c).
Zapraszam do czytania (i podziwiania :D)!
Xoxo

Ostrzeżenie

Uwaga! Ten blog jest o tematyce homoseksualnej. Osoby, które nie lubią tego typu opowiadań niech nie wchodzą.
***