***
Heloł, witam wszystkich czytelników! Ostrzegam, że w tym one shocie możecie się spodziewać (tak jakby) spoilerów z gry "Life is Strange". Zatem, jeśli ktoś gra/zamierza grać, wybaczcie.
***
Warren zmierzał do swojego pokoju, trzymając dłonie w kieszeniach. Spojrzał na drzwi pokoju 111 i westchnął cicho. Usłyszał dobiegającą stamtąd rozmowę Nathana z jakąś dziewczyną. Niby nic takiego, Nathan mógł sobie rozmawiać z kim chce, ale tym razem... Chłopak poczuł dziwne ukłucie w sercu. Potrząsnął głową. Niemożliwe, aby był zazdrosny. Przecież zaledwie dwa dni temu chciał go pobić, chroniąc Max... Jego przyjaciółkę, niedawno jeszcze sympatię. Postanowił dać sobie z nią spokój, zrozumiał, że nic z tego nie będzie.
"Weź się w garść, Warren. Nie kochasz Prescotta."
Przełknął ślinę i skierował się do pokoju 109 - jego "królestwa". Usiadł przed komputerem i jak zwykle zaczął grać w swoją ulubioną grę, jednak tym razem nie potrafił się skupić. Przed oczami miał tylko twarz Nathana.
- Co jest z tobą nie tak, Graham? - mruknął do siebie, potrząsając znów głową. Dlaczego nie mógł przestać o nim myśleć? Niemożliwe, żeby się w nim zakochał. Sam aż się roześmiał na tę myśl, chyba próbując depresyjnie się pocieszyć. Przejechał dłonią po włosach, wzdychając cicho. Po jakimś czasie dostał SMS od Max.
Od: Max
Warren, musisz mi pomóc. Czy Nathan jest w swoim pokoju? To bardzo ważne.
Do: Max
Jeszcze godzinę temu tam był. O co chodzi?
Od: Max
Nieważne, Warren. Później ci opowiem. Czy Nathan jest tam TERAZ?
Warren pokręcił głową. Wstał z krzesła i podszedł do drzwi. Już miał naciskać klamkę, kiedy usłyszał rozmowę dobiegającą z korytarza. Nieładnie podsłuchiwać, ale...
- Nathan... Otwórz drzwi. - Chłopak zdziwił się. Czyżby słyszał pana Jeffersona? Nie usłyszał odpowiedzi Prescotta, jednak słyszał, jak Jefferson coraz bardziej się irytuje. Po chwili do jego uszu dobiegło kopnięcie w drzwi (pewnie ze strony nauczyciela), głośne warknięcie i coraz cichsze tupanie butów. Kiedy tupanie ustało, brunet po cichu wyjrzał ze swojego pokoju i podszedł pod drzwi Prescotta, nie zauważając nigdzie żywej duszy. Pod drzwi wsunięta była mała karteczka z napisem
"Jeszcze pożałujesz, Prescott. Kiedy z tobą skończę, nikt cię nie znajdzie." Warrena aż przeszły ciarki. Schował kartkę do kieszeni i usłyszał dźwięk przychodzącego SMS.
Od: Max
Halo? Warren?
No tak. Chłopak usłyszał przewracające się różne rzeczy i przekleństwa ze strony Nathana. Zdecydowanie był w swoim pokoju.
Do: Max
Kret siedzi w norze, Max.
Do: Max
Ale mam pewną informację, która może ci się przy...
Nie. Nie wysyłaj. Brunet postanowił sam zbadać sprawę pomiędzy Jeffersonem a Prescottem.
Od: Max
Ech... Dzięki, Warren. Odezwij się, jakby się stamtąd ruszył.
Do: Max
Pewnie.
W tym momencie drzwi otworzyły się z impetem. Graham aż podskoczył, ledwo nie upuszczając telefonu.
- Co ty do cholery robisz przed moim pokojem, Graham? - kiedy chłopak usłyszał ten władczy głos, zrobiło mu się cieplej na sercu. Nie! Nie może tak być!
- Ja... - wybełkotał Warren, gorączkowo szukając wymówki. Nathan wpatrywał się w niego swoimi niebieskimi oczami, krzyżując ręce, co jeszcze bardziej utrudniało sytuację. Jego oczy były jak głębokie morze, w którym chłopak się utopił.
- Argh... Nieważne. Posuń się, nerdzie. - warknął Prescott. Dotknął jego klatki piersiowej, odsuwając go. Brunet przysiągłby, że niebieskooki się zarumienił. A może to tylko omamy spowodowane zauroczeniem... Chłopak zmierzał już w stronę wyjścia, ale nagle odwrócił się w stronę Warrena. W jego oczach można było dostrzec lekkie przerażenie.
- Słyszałeś coś... Albo widziałeś kogoś, zanim tu przyszedłeś? - spytał nerwowo.
Brunet odchrząknął.
- Tak, znaczy nie... Znaczy... - Chłopak podszedł bliżej szatyna. Położył mu dłoń na ramieniu, wprawiając Nathana w lekkie osłupienie. Otworzył on usta, próbując coś powiedzieć, jednak nie mógł wydać z siebie dźwięku. Zarumienił się lekko.
- Lepiej unikaj Jeffersona. - mówiąc to, Warren wyciągnął pomiętą kartkę z kieszeni i włożył ją w dłoń Nathana. Poklepał go lekko po ramieniu i uśmiechnął się. Skąd wzięło się w nim tyle odwagi?
Niebieskooki odchrząknął, strącił dłoń bruneta i zmiął kartkę w pięści.
- Będę robił co chcę, nic ci do tego, Graham. - burknął. - I dla twojego dobra... - syknął, nachylając się nad uchem chłopaka, co wprawiło go w zakłopotanie. Zaczął się rumienić. - Zajmij się swoimi sprawami.
Po tych słowach odsunął się, splunął prosto pod nogi brązowowłosego i wyszedł z internatu.
Nawet nie przeczytał treści kartki, cisnął papier na ziemię.
"Co jest, Nathan? Uspokój się. Niemożliwe, żeby ten nerd cię pociągał."
Chłopak pokręcił głową i udał się do sali pana Jeffersona.
Warren wyjrzał przez okno. Nathan kieruje się do Blackwell. Nie posłuchał go. Czyli się nie zarumienił i ma go gdzieś. Kolejna osoba, która nie odwzajemnia jego uczuć...
Chociaż, może Max zmieni zdanie.
Do: Max
Wyszedł. Powiesz mi w końcu, o co chodzi?
Od: Max
Świetnie! Zaraz tam będziemy z Chloe. Pisałam już, że powiem ci później.
Brunet westchnął. Czego one tak chcą od Prescotta? Może sam powinien to sprawdzić.
Na szczęście drzwi do jego pokoju były otwarte. Zakradł się do środka. Po krótkich poszukiwaniach znalazł za kanapą telefon niebieskookiego. Schował go do kieszeni i wrócił do swojego pokoju.
Nawet jeśli Max będzie on bardziej potrzebny niż jemu, musiał się dowiedzieć czegokolwiek o Nathanie. Hasło do telefonu było dość proste - większość osób ma za hasło datę urodzenia. A on akurat był dobrze poinformowany.
- On bierze narkotyki... Mogłem się tego spodziewać. - mruknął chłopak po szybkim przeszukaniu SMS-ów. Wrócił do pokoju szatyna i odłożył komórkę za kanapę. Poszedł do siebie i położył się na łóżku.
Około 22:00 usłyszał krzyk i ciche, męskie łkanie. Wybiegł ze swojego pokoju. Na podłodze leżał Prescott i był wyraźnie poobijany, zwijał się z bólu. Z nosa lała mu się krew. Szeptał tylko "Proszę, przestań..." Nad nim stał Jefferson. Warren oczami wyobraźni widział pianę toczącą się z ust nauczyciela. Wyglądał naprawdę przerażająco, kopiąc szatyna i powtarzając cały czas "Skończysz gorzej niż Rachel! Nikt cię nie znajdzie!" i śmiejąc się jak psychopata. Pot lał się z jego czoła.
Nawet nie zauważył, jak brunet wybiega z pokoju. Chłopak najpierw zrobił zdjęcie swoim telefonem, aby mieć dowód na fizyczne znęcanie się nad uczniem. Słysząc charakterystyczny dźwięk robionego zdjęcia, Jefferson opanował się. Spojrzał na Warrena i powiedział tylko: "Pokaż to komuś, a będziesz następny", po czym wybiegł z internatu.
- Nathan... Nathan, słyszysz mnie? Odezwij się... - do oczu chłopaka napłynęły łzy. Zauważył, że klatka piersiowa szatyna podnosi się i upada. Uff, żył. Graham wziął go na ręce i zaniósł do jego pokoju. Położył go na łóżku i pogładził jego policzek. Nagle oczy Prescotta otworzyły się.
- Dz-dziękuję, Warren... - uśmiechnął się słabo. Brunet odwzajemnił uśmiech i pocałował go w policzek. Niebieskooki nie opierał się.
- Dobranoc, Nathan. - powiedział cicho Warren i wyszedł z pokoju.
* Następnego dnia *
Dziś wieczorem. Impreza Końca Świata, organizowana przez Klub Vortex, do którego należał Nathan. Warren postanowił na nią pójść i wyznać chłopakowi swego serca uczucia. Może nie mieli najlepszego startu, ale chłopak wierzył, że po wczorajszej akcji uczucia Prescotta do niego są podobne. Przygotowywał się cały dzień. Na imprezie lekko się upił, ale nigdzie nie widział niebieskookiego. Nie było też pana Jeffersona. Chłopak połączył wątki. Szybko wyszedł z imprezy. Zdążył zauważyć odjeżdżający samochód nauczyciela... i Nathana w środku. Ciśnienie mu podskoczyło. Rzucił się do swojego samochodu, nie zważając na wpity alkohol, i ruszył w pogoń za nauczycielem. Zatrzymali się przy jakiejś stodole. Max mu coś o niej opowiadała... Przez chwilę nie wychodzili z pojazdu. Warren zatrzymał się w bezpiecznej odległości i szybko napisał do przyjaciółki.
Do: Max
Ostatnio mi mówiłaś coś o stodole... Co się w niej kryje?
Od: Max
Ciemnia... Tam Rachel prawdopodobnie została zamordowana. Po co ci to wiedzieć?
Do: Max
Nieważne. Mam kłopoty.
Od: Max
Co? Warren, o co chodzi? Gdzie jesteś?
"Nagle zaczęła się mną przejmować...". Chłopak westchnął i zadzwonił na policję.
Po powiadomieniu policjantów, Graham usłyszał otwierane drzwi samochodu. Wychodzili.
Jefferson chciał zabić Nathana. Brunet nie wiedział, co ma robić. W jednej ze skrytek w samochodzie znalazł młotek. Zawsze coś. Wyszedł po cichu z samochodu i skierował się do stodoły. Zauważył otwartą metalową klapę i jakieś tajemne przejście prowadzące w dół schodów. Chłopak podszedł bliżej i nie widząc nikogo, zszedł w dół. Za przezroczystą kotarą usłyszał głos Jeffersona.
- Teraz zapłacisz za to, że nie dopilnowałeś Ciemni tak jak powinieneś. I za to, że ciekawska Max Caulfield razem ze swoją punkową przyjaciółką znalazły Rachel. Której by nie znalazły, gdybyś jej nie zabił.
- Nie chciałem jej zabić... Przepraszam... Nie rób mi krzywdy... - zapłakał Nathan.
Warren zacisnął mocniej palce na młotku. Nie mógł patrzeć na ból kochanej osoby. Spojrzał za kotarę. Jefferson stał tyłem do niego. Idealny moment. Chłopak podbiegł do nauczyciela i z całej siły uderzył go młotkiem w głowę. Nieprzytomny mężczyzna runął na ziemię. Prescott miał związane taśmą ręce i nogi. Leżał na ziemi. Graham szybko go uwolnił, akurat kiedy przyjechała policja. Brunet wszystko wyjaśnił policjantom, pokazał zdjęcia i dowody, których akurat w Ciemni nie brakowało. Po jakimś czasie chłopcy wrócili do samochodu. Warren zaproponował Nathanowi podwiezienie do internatu, na co ten się zgodził. Droga minęła w niezręcznej ciszy.
Po wejściu do budynku, szatyn skierował się do swojego pokoju, a brunet wszedł za nim.
- Czego tu chcesz, nerdzie? - burknął Nathan.
Warren uśmiechnął się szeroko, zamykając drzwi. Tak, był gotowy. I czuł, że niebieskooki też był.
Rzucił chłopaka delikatnie na jego łóżko. Brązowooki położył się na nim i zaczął całować jego szyję. Wściekły rumieniec wpełzł na twarz Nathana, tak samo, jak ręce, które zaczęły badać całe jego ciało. W dodatku Prescott w ogóle się nie opierał, co więcej - podobało mu się to. Graham pocałował go delikatnie i szepnął słodko do jego drżącego ucha:
- Ciebie...
***
Właśnie napisałam pierwszego w swoim życiu one shota z yaoi. Akatsuki mnie zaraziła. To wszystko przez CIEBIE! (Czuję się zaszczycona ;) )Dobra, nieważne. Mam nadzieję, że się podobało. Macie jakieś ulubione męskie shipy właśnie z gier albo seriali? Piszcie, na pewno spojrzę. A może chcielibyście jakiś one shot napisany przez nas z ulubionym pairingiem? Niuch niuch, czuję konkurs... ( Mamy podobne myśli... niektóre)
Mam nadzieję, że ten one shot się podobał. Nie jestem najlepsza w pisaniu takich rzeczy, więc jak macie jakieś uwagi, to postaram się do nich zastosować :)
Pozdrawiam, Cosstka
A ja powiem, że wprowadziłam drobne zmiany, ale w niektórych miejscach się rozpłynęłam w zachwytu, za dużo cukru... Spell of love koło 26-29 lipca.
Pozdrawiam, Akatsuki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz