Rafael stał w kuchni i kroił warzywa do potrawki.. Nagle
duże ręce objęły go w pasie.
- Co na obiad, skarbie? - zapytał Kastiel.- Gulasz z ryżem.-
Wyśmienicie pachnie - ocenił chłopak.Rafael był studentem prawa, a
czerwonowłosy wokalistą popularnego zespołu "THE FIRE" oraz jego
twórcą. Byli razem od ukończenia liceum, a małżeństwem od dwóch lat.- To kiedy
wyjeżdżacie w tournée? - zapytał błękitnooki, gdy zasiedli do stołu.- Za pięć
dni - odpowiedział.
- Czy ja
kiedykolwiek wywinąłem ci taki numer?
- A na ile?
- Na miesiąc. Wytrzymasz tyle beze
mnie?
- Spróbuję to wytrzymać, ale nic
nie obiecuję - uśmiechnął się przeciągle.
Nagle Rafael
zaczął kaszleć. Nie mógł złapać tchu, zaniepokojony mąż wstał i uklęknął obok
niego. Po chwili kaszel ustał.
- Na pewno nic ci nie jest? -
zapytał zmartwiony Kastiel.
-Tak, nie martw się tym. To pewnie
oznaki przeziębienia.
- No, nie wiem. Może pójdziesz się
zbadać do swojego ojca? Nic ci nie zaszkodzi.
- To nic takiego, naprawdę, zajmij
się lepiej pakowaniem.
- No dobrze, ale obiecaj mi,że
jeśli coś się stanie podczas mojej nieobecności to pójdziesz do lekarza.
- Obiecuję.
Sytuacja powtórzyła się, gdy kładli się spać. Nagle Rafael zaczął mocno kaszleć
i nie potrafił złapać tchu. Przez całą noc spał niespokojnie, ale nic nie
powiedział Kastielowi, bo nie chciał go martwić.Następnego dnia poszli na długi
spacer do ogrodu botanicznego. Czerwonowłosy miał nie małe problemy z
utrzymaniem swojej tożsamości w ukryciu, jeżeli coś by się stało
pewnie zaraz obskoczyłby go tłumy fanów. Na szczęście przez te kilka godzin
mieli trochę spokoju. Kłopoty zaczęły się później, gdy siedzieli w kawiarni i
popijali kawę.
- Chcesz lody? - zapytał Kastiel z
uśmiechem.
- Hmm, pewnie - odpowiedział
Rafael.
Każdy
wziął po pucharku lodów, tylko że Kastiel czekoladowe, a Rafael waniliowe.
Przechodzący mężczyzna przypadkiem strącił czapkę z głowy czerwonookiego. W
jednym momencie rozpętało się piekło - najpierw wszyscy popatrzyli się w ich
stronę, potem gdy go rozpoznali to poderwali się z krzeseł prosząc o autograf,
choć nie wiadomo skąd go chcieli, bo nikt nie miał ani kartek, ani długopisu.
Rafael nie wiedział, co robić, ale Kastiel zachował trzeźwość umysłu. Chwycił
go za rękę i siłą wyciągnął z kawiarni. Zdyszani dotarli do domu.
- Jak ty z tym wytrzymujesz
codziennie? - zapytał męża.
- Cóż, powiedziałbym, że się
przyzwyczaiłem, ale to chyba nigdy nie nastąpi.
- Prawda.
- Chciałem jeszcze zwiedzić kilka
miejsc, ale chyba z tego nici. Co powiesz na spędzenie tego dnia w inny sposób?
- uśmiechnął się przebiegło.
- W jaki? O, może pooglądamy
jakieś filmy? - Rafael doskonale wiedział, o co mu chodzi, ale podpuszczał
go.
- Przestań! Robisz to specjalnie!
- Czytasz mi w myślach -
błękitnooki chwycił go za rękę i poszli do sypialni.
***
Rafael został zaciągnięty
siłą do baru przez swoich kolegów z wykładów, na dodatek padła mu bateria w
telefonie, więc nie mógł zadzwonić do Kastiela, że się spóźni. "No
cóż, tylko dwie godzinki" pomyślał, w końcu to, że byli małżeństwem nie
oznaczało, że muszą mieć nad sobą całodobowy nadzór.
***
W tym samym czasie czerwonowłosy
siedział w kuchni, popijał herbatę i czekał na małżonka, który spóźniał się już
drugą godzinę. Nareszcie usłyszał trzask drzwi do ich mieszkania. Zerwał
się z krzesła i pobiegł do przedpokoju.- Gdzie byłeś?! - powiedział głośniej
niż na początku zamierzał.
- Wybacz mi, ale koledzy z
uniwerku zaciągnęli mnie na drinka. Chciałem zadzwonić,ale bateria mi padła,
przepraszam, że cię martwiłem. Możesz skrzyczeć mnie jutro? Jestem zmęczony,
dobranoc. - Rafael odmaszerował do sypialni jakby nigdy nic. Tymczasem Kastiel
stał w miejscu trzęsąc się ze złości.
***
Następnego dnia w południe - bo
dopiero, wtedy obudził się Rafael, Kastiel odważył się poruszyć niedokończony
temat.
- Dlaczego im nie odmówiłeś? Wiesz
jak ja się o ciebie martwiłem? Myślałem, że coś ci się stało!
- Naprawdę przepraszam, wiesz, że
nie chciałem.
- No nie - przyznał błękitnooki.
Jednak to nie była jego wina. Kastiel dobrze o tym wiedział, więc dlaczego wyżywał
się za to na nim? Był na niego za to zły.
- Od dzisiaj chodzisz z uczelni
prosto do domu, zrozumiano?
-Co ty sobie myślisz, żeby
wymyślać z tak niedorzecznymi żądaniami? Owszem, jesteśmy małżeństwem, ale mam
też przyjaciół, z którymi również chciałbym czasem spędzić czas, a oni jeszcze
o tobie nie wiedzą, w dodatku nie chcę cię ze sobą wszędzie ciągać, czuliby, że
jestem dla nich ciężarem!
- Zamknij się.
- Co? Jak w ogóle możesz...
- Powiedziałem coś! - Nagle
Kastiel poderwał się z miejsca i pod wpływem impulsu uderzył z całej siły
Rafaela w twarz. Ten pod wpływem siły uderzenia spadł z krzesła na podłogę. Z
rozciętej wargi małym strumyczkiem zaczęła sączyć się szkarłatna ciecz.
Błękitnooki z niedowierzaniem dotknął swojej wargi, a potem popatrzył w oczy
mężowi. Nic nie powiedział - nie potrafił.Wstał powoli i chwiejnie, wyszedł z
kuchni i po chwili Kastiel usłyszał trzask drzwi mieszkania. Nie wiedział czy
pobiec za ukochanym, czy zaczekać na niego w mieszkaniu.
Po około dwóch godzinach Rafaela nadal nie było. Kastiel
zdecydował się go poszukać i przeprosić. Wiedział, że to co zrobił
zostawi skazę na ich zaufaniu. Musiał to naprawić, ale najpierw w ogóle go
znaleźć. Zadzwonił do swojego zespołu- byli blisko z małżeństwem.
- Halo? - usłyszał w telefonie
głos Maia - gitarzysty i swojego przyjaciela z dzieciństwa.
- Cześć, pokłóciłem się z Rafaelem
i chciałbym się zapytać czy pomoglibyście mi go poszukać?
- Pewnie, masz szczęście, bo
akurat jesteśmy w jednym klubie blisko waszej dzielnicy, gdzie się spotkamy?
- Przy kawiarni "Dream", może być?
- Ok, za dziesięć minut.
Gdy reszta
zespołu usłyszała o tym całym zamieszaniu szybko zebrała manatki i pędem
udała się w wyznaczone miejsce. Nie obyło się bez krzyku na Kastiela, ale nie
to teraz zaprzątało im głowę. Przeszukali okoliczny park i inne miejsca, w
których mógł być błękitnooki,
jego małżonek obdzwonił nawet swoich rodziców i rodziców Rafaela, ale nigdzie
go nie było- przepadł. Dopiero po przejściu, któregoś z kolei miejsca
zamieszkania jego przyjaciół Kastiel wpadł na pomysł. Odprawił zespół i poszedł
tam sam. Trudno było ich przekonać, bo bali się o następną kłótnię. Jednak
wokalista był nadzwyczaj nieustępliwy.
Dotarł na
miejsce - kościół, w którym złożyli przysięgę małżeńską. To miejsce było
bardzo nostalgiczne i ważne dla nich. To właśnie tutaj również się poznali -
obaj byli przyjaciółmi jednego z księży służących tam. Wszedł do środka- było
ciemno, bo było dość późno, ale nawet w tej ciemności mógł zobaczyć bladą
sylwetkę swojego ukochanego, który od czasu do czasu pociągał nosem, ale starał się to ukryć, mimo
że był całkiem sam. Kastiel podszedł do niego i mocno przytulił. Nie
potrzebowali żadnych słów. Przecież czyny mogą odzwierciedlać słowa. Gdy
dotarli do domu, Rafaelem zaczęły wstrząsać silne dreszcze, na dodatek
rozkaszlał się tak mocno, że nie potrafił złapać tchu. Przerażony tym stanem
czerwonooki nie wiedział czy to z jego głupoty czy z innych przyczyn.
Przypomniał sobie wieczór kilka dni temu, gdy nastąpił podobny atak. Zadzwonił
po karetkę, bo uznał, że to będzie najlepsze.
***
Kastiel siedział w
poczekalni czekając na jakąkolwiek informację o stanie swojego męża. Drzwi
pomieszczenia otworzyły się i wyszedł z nich przystojny, blondwłosy lekarz.
Przeszukiwał salę wzrokiem, natrafił na czerwonookiego i kiwnął głową
oznajmiając , by poszedł za nim.
- Niech pan usiądzie.- wskazał
krzesło po jednej stronie biurka w prywatnym gabinecie.
- Proszę do rzeczy, widzę, że coś
z nim nie tak.- odparł Kastiel siadając.
- Niech mnie pan posłucha, pana
mąż ma zakrzep przy wyjściu z lewej komory serca.
- Słucham, co to znaczy?
- Chodzi o to, że wskutek np.
wypadku lub jakiegoś wydarzenia w lewej przegrodzie serca zmniejszyła się
tętnica i dlatego w tym miejscu zaczęła zbierać się krew, która nie znalazła
ujścia. Dlatego mamy do pana pytanie, żeby pozbyć się zakrzepu wymagana jest
operacja, ale jako że z panem Rafaelem nie mamy kontaktu, to jest pan
pierwszą osobą, która decyduje o tym czy zrobić ten zabieg. Wyrazi pan zgodę?
- Jakie jest prawdopodobieństwo,
że operacja się powiedzie?
- W dzisiejszych czasach, przy
takiej technologii zabieg w około osiemdziesięciu pięciu procentach jest
pozytywny.
- Jeżeli to mu pomoże, to
oczywiście, że się zgadzam.-Lekarz dał mu do podpisania papiery i podziękował.
- Czy mogę się z nim zobaczyć?
- Oczywiście, tylko proszę go
zbytnio nie męczyć.
- Obiecuję.
Kastiel
usiadł na krześle przy łóżku Rafaela i patrzył w jego bladą
twarz.
- Przepraszam, jeśli wszystko się
uda sam wymierzysz mi karę na jaką zasługuję, tylko proszę, wybacz mi. - wsunął
swoją rękę w rękę ukochanego i przysunął do swojej twarzy, po czym lekko ją
pocałował.
***
Następnego
dnia w południe odbył się zabieg Rafaela, trwał około sześciu godzin, a przez
cały czas czuwał przy sali Kastiel. Co chwilę zamykały mu się oczy, ale obiecał
sobie, że mimo wszystko wytrzyma. Nagle drzwi sali otworzyły się i wyszedł z
nich lekarz, z którym wcześniej rozmawiał. Za nim na przenośnym łóżku jechał
nieprzytomny i podłączony do aparatury Rafael. Lekarz zatrzymał się i usiadł
obok czerwonookiego.
- Podczas zabiegu nastąpiły
komplikacje. Okazało się, że zakrzep był zbyt duży. Trzeba było wstawić
sztuczną zastawkę, ale niech się pan nie martwi, nic nie zagraża jego życiu,
tylko będzie musiał brać leki i dbać o swoją krzepliwość krwi, by to się nie powtórzyło.
Na razie nie może pan do niego zajrzeć. W tym czasie niech pan pojedzie do
domu, prześpi się i zje coś porządnego.
- Dobrze i dziękuję za wszystko.
***
Kastiel stał
przed wejściem do pokoju męża.
- No idziesz wreszcie, czy mamy
cię tam siłą wepchnąć? - odezwała się Camille
- przyjaciółka czerwonookiego. Zdecydował się wejść o własnych siłach. Na
łóżku leżał jeszcze nieco blady Rafael i uśmiechał się przyjaźnie do
ukochanego. Zespół wpadł go odwiedzić, ale szybko wyszli, by zostawić
małżeństwo sam na sam.
- Posłuchaj, ja naprawdę nie
chciałem, wybaczysz mi? - Kastiel był bliski płaczu, tak bardzo bał się
odrzucenia ze strony mężczyzny.
- Naprawdę sądzisz, że będę się za
to boczył w nieskończoność? No, chodź
tu i przytul mnie.
Czerwonowłosy był szczęśliwy, mimo że wybaczył
mu to on sam obiecał, że już nigdy go nie uderzy to wiedział, że ta kłótnia
pozostawi małe kolce w ich miłości, ale teraz liczyło się tylko zdrowie męża i
jego szczęście...