niedziela, 14 lutego 2016

Walentynkowy One Shot

Udało się! Wspięłam się na wyżyny swej jakże silnej woli i napisałam walentynkowego shota! Sama muszę przyznać, że mnie nie zadowala. Czegoś w nim brakuje. No, ale cóż.
Jestem zdołowana :,( Jeśli nie znajdę pod tą notką, ani pod następnym "spellem" komentarza  to popadnę w depresję. I to zaawansowaną! Więc spróbujcie mnie uratować!  

***

David czekał już dzisiaj wystarczająco długo. Powoli zbliżała się północ, a po jego ukochanym ani widu, ani słychu. W ten dzień była ich czwarta rocznica spotkania. 
W dodatku miała podwójne znaczenie, ponieważ wypadała w święto zakochanych - walentynki. Doskonale pamiętał to wydarzenie, dzięki któremu się poznali, choć nie było to dla niego dość przyjemne doświadczenie. Kiedyś ten dzień był jednym z wielu innych, nic nie znaczących. Do czasu.

Szedł jedną z ciemnych uliczek prowadzących na jego osiedle. Znajdowało się ono w niezbyt przyjemnej okolicy. Zdarzały się tam kradzieże, pobicia i inne. Śpieszył się, bo było już późno i gdyby mógł, to najchętniej w ogóle nie wychodziłby z domu. Jednak musiał zostać dłużej w szkole, bo ostatnio go nie było, a materiał nadrobić trzeba.

Jeszcze tylko cztery zakręty, by znalazł się w domu. Nagle poczuł ból w okolicach karku. Został przyszpilony do ściany budynku.
- Cicho malutki, jeśli będziesz grzeczny to nic poważnego ci się nie stanie - usłyszał szept i oddech przy swoim uchu. Matko, w co on się wpakował?

Nie posłuchał mężczyzny i zaczął się szarpać. Krzyknął kilka razy, ale człowiek za nim był silniejszy. David oberwał prawym sierpowym w okolice żołądka i kaszląc osunął się na ziemię. Facet podciągnął go i zaczął zdejmować mu spodnie oraz bokserki. W tym momencie nie miał siły się sprzeciwić, więc tylko jęczał z bólu przez palce mężczyzny, które trzymały go ,,odrobinę" za mocno.

Sprawca już brał się za swoją dolną część garderoby, gdy nagle usłyszał hałas.
- Zostaw go! - jakiś młody facet dobiegł do mężczyzny i walnął go w twarz, jednocześnie drugą ręką łapiąc chłopaka, który zaczął osuwać się na ziemię. Kątem oka zobaczył jak sprawca ucieka klnąc na wszystko co się napatoczy, chyba nawet na własną matkę. 

To go teraz nie interesowało, ważniejszy był nieprzytomny nastolatek, którego trzymał. A miał to być normalny dzień. Wracał z pracy w stronę samochodu, gdy usłyszał krzyki. Popędził w tamtym kierunku i zobaczył zdarzenie. 

Znowu popatrzył na chłopaka - miał kasztanowe włosy i szare oczy. Był w jego typie. Nie wiedział gdzie mieszka młodzieniec, więc zabrał go do swojego domu.
Następnego dnia chłopak odzyskał przytomność i dziękował swojemu wybawcy.
- Nie martw się tym, grunt, że tobie nic nie jest. - powiedział uśmiechnięty. Widząc, że chłopak chce o coś zapytać sam rozpoczął rozmowę. - Jak się nazywasz?
- Jestem David, proszę pana.
- A więc Davidzie, miło cię poznać. Jestem John i proszę, nie mów do mnie pan, mam dwadzieścia cztery lata. A ty?
-  Przepraszam, mam osiemnaście.
Po tamtym zdarzeniu dziwnymi zbiegami okoliczności zaczęli na siebie wpadać. Czy to na mieście, czy w sklepie. Powoli zbliżali się do siebie. Po roku zostali kochankami i zamieszkali razem.

David westchnął i położył się do łóżka, był zmęczony. Dziś miał kolokwium  na uniwersytecie i stresował się jak diabli. Chciał spędzić czas z  Johnem, ale ten nie pojawił się w domu od rana. Nawet nie zadzwonił i student powoli zaczynał się martwić. Z  najgorszymi myślami odpłynął w krainę Morfeusza.
***

Rano obudziła go głośna krzątanina po kuchni. Miejsce obok niego było ciepłe, więc pewnie John wrócił zaraz po tym, gdy on poszedł spać. Nie potrzebnie się martwił. Niechętnie wstał z łóżka i pomaszerował do kuchni. Dotarł tam niemal bezgłośnie, więc jego kochanek go nie zauważył. Oparł się o framugę drzwi obserwował jego poczynania. Brunet z bursztynowymi oczami uwijał się tak szybko, jak tylko mógł. 

Zrobił już bekon i rozbił jajka, teraz musiał czekać, aż się dopiecze. W między czasie nalał soku pomarańczowego i przygotował talerze na stole. W końcu David postanowił się odezwać.
- Dzień dobry, skarbie. - zaskoczony John odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął się promiennie.
- Cześć, obudziłem cię, prawda? Siadaj, zaraz będzie gotowe.
Ciekawe czy sobie przypomniał, jaki był wczoraj dzień, pomyślał David siadając.
- O której wróciłeś? - zapytał.
- Koło drugiej.  Przepraszam, że musiałeś się o mnie martwić. - Usiadł naprzeciwko i powiedział: 
- Komórka mi siadła i nie mogłem dać ci znać, że szef prosił mnie o zrobienie dodatkowego bilingu. A wieczorem koledzy wyciągnęli mnie na popijawę, bo jeden się zaręczył. Wybaczysz mi? 

David nic nie powiedział, tylko zabrał się za jedzenie. Nie był zły. Był wkurwiony. Może tego nie pokazywał, ale był romantykiem i myślał, że wyjdą do kina albo do restauracji. Ale nie, bo on musiał dostać robotę i kumple byli ważniejsi. Ledwo powstrzymał się od głośnego prychnięcia.

Po zjedzonym posiłku zamknął się w sypialni i nie dopuszczał do siebie Johna, który nawet nie wiedział, za co jego partner się tak złości.

Dwie godziny później zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Odebrał połączenie.
- Cześć, Ann. Coś się stało? - Annabeth była jego przyjaciółką już za czasów licealnych. Poszli na ten sam kierunek i dostali się do tej samej firmy. Znali się tak dobrze, że jeden przed drugim nie potrafił niczego ukryć.
- Hej, nic się nie stało. Powiedz lepiej, co mu dałeś? - zapytała podekscytowana.
- Eee, a czemu miałem mu coś dać? - zapytał zdziwiony.
- Błagam, nie mów, że zapomniałeś. Proszę.
- O czym zapomniałem?
- Czternasty lutego? Wasze pierwsze spotkanie? - mówiła Ann, podkreślając pytania.  
- Wiesz, wczoraj go spotkałam, jak wracał z uniwersytetu. Miał kolokwium, ale był wniebowzięty, bo myślał, że gdzieś się wybierzecie. On tego nie okazuje, ale lubi być przez ciebie rozpieszczany. Nie wyobrażam sobie jaki musi być zawiedziony. - westchnęła - Masz go przeprosić i  gdzieś zabrać, inaczej nie ręczę za siebie. - I rozłączyła się zostawiając osłupiałego bruneta.

Z wrażenia usiadł na krześle i klepnął się otwartą dłonią w czoło. Czy on zawsze musiał coś spierdolić? Zawalił. I to na całej linii.

Popatrzył na zegar wiszący na ścianie. Wpół do trzeciej. Jeszcze miał czas, żeby wszystko naprawić. Wziął swojego laptopa i sprawdził repertuar w najbliższym kinie, zarezerwował stolik w ulubionej pizzerii szarookiego. 

Zapukał delikatnie do drzwi i otrzymując odpowiedź wszedł do środka. Davida zastał leżącego na łóżku z książką w rękach. Chłopak nawet nie raczył na niego spojrzeć. No cóż, należało mu się. Przysiadł na łóżku i powiedział:
- Ubieraj się, skarbie. Wiem, że zawaliłem, ale daj mi szansę to naprawić, proszę. - Udało się. Szare tęczówki zwróciły się w jego stronę.
- Niby dlaczego miałbym ci ją dać, co? - popatrzył się na niego spode łba.
- Bo,mnie kochasz? - Zrobił minkę słodkiego szczeniaczka, która, o dziwo, zawsze działała na Davida. Tym razem również.
- Noo, dobrze. Ale musisz się postarać.
***

Siedzieli przy stoliku niewidocznym dla innych gości i zajadali się pizzą. Wcześniej obejrzeli nowy film akcji, który spodobał się im obu. Johnowi w magiczny sposób udało się udobruchać Davida, który z bananem na twarzy zajadał już trzeci kawałek.
- To co? Wybaczysz mi ten napad sklerozy? - zapytał w końcu. Młodszy mężczyzna zastanowił się przez chwilę i odpowiedział:
- Zgoda, ale - Nachylił się nad stolikiem i powiedział szeptem do ucha swojego kochanka - jeśli znowu zapomnisz to do końca swoich dni będziesz żył w celibacie, rozumiemy się? - John energicznie pokiwał na znak zgody. Udało mu się ukryć grymas, którego nie mógł pokazać Davidowi. Nie chciał wiedzieć, co by mu za to zrobił.

***

Mam nadzieję, że się podobało. Wiecie, o co proszę.
A rozdział dedykuję mojej becie.

2 komentarze:

  1. Och, to było słodkie <3 I muszę Ci powiedzieć, że masz piękny szablon! :3 Mam zamiar zabrać się za opowiadanie, o którym wspominałaś. W dodatku widzę, że beta odwala kawał dobrej roboty, bo nie natknęłam się na żadną literówkę, a mam już na tym punkcie bzika. xD Nie poddawaj się mimo braku komentarzy! Ja też ich czasem nie otrzymywałam i przyznaję, że to przygnębiające, jednak istotne są te wyświetlenia i jeśli są, to znaczy, że są też czytelnicy :D Biorę się za drugi tom WtS... Pozdrawiam i weny życzę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj przestań, bo się zarumienię C;
      Wcale nie jestem aż tak dobra, jak widzisz nawet chcą mnie do rzeki wrzucić...
      W każdym razie dziękujemy za miłe słowa, ja i Akatsuki doceniamy to bardzo.
      Tobie również życzę weny i duuużo komentarzy :D
      Pozdrawiam!

      Usuń