wtorek, 2 lutego 2016

Prolog

Kruczowłosy młodzieniec o jasnej cerze ubrany w długi granatowy płaszcz z kapturem wpatrywał się w willę mieszczącą się u stóp wzgórza, na którym w tym momencie się znajdował. Po chwili popędził swoją srokatą klacz w dół wzniesienia.

Mimo że rezydencja z daleka wygląda na ogromną i zadbaną to i tak nie mogła się równać z widokiem z bliska. Blade, beżowe ściany z winoroślami ciągnącymi się po całej długości aż do okien dodawały jej uroku i wrażenia, że jest starsza niż mogłoby się wydawać. Okna składały się z wielu mniejszych płytek, które poukładane były w różne kształty np. wybrzuszenia lub wgłębienia. Dawały one z pewnością więcej światła do pomieszczeń znajdujących się w środku oraz roztaczały wokół siebie aurę tajemniczości lub może nawet... magii? Przed willą rozciągał się ogród w wielu barwach. Przeważały tam orchidee oraz róże, ale znajdowały się tam również niecodzienne rośliny takie jak kwiaty o bladym odcieniu różu, w niektórych miejscach nakrapiany żółtawymi plamkami. Chłopak nigdy wcześniej nie widział takich, mimo że w ogrodzie przy jego "domu" znajdowały się najróżniejsze odmiany kwiatów z najodleglejszych części tego świata.

Mężczyzna zszedł ze swojej ukochanej klaczy, która cicho parsknęła, tak jakby chciała przekazać, że nie chce by od niej odchodził. Zapukał mosiężną klamką we wrota, które otworzyły się z trzaskiem. Kruczowłosy niepewnie wszedł do środka. Rozejrzał się dookoła. Ujrzał duży hol, na środku znajdowały się schody prowadzące w wyższe partie budynku. Po  prawej i lewej ciągnęły się dalsze korytarze w jasnych odcieniach szarości.

 - Kim jesteś? - odezwał się głos dochodzący z góry schodów. Wysoki i przystojny mężczyzna z szaro-białymi włosami wyglądający  na około dwadzieścia  pięć lat wlepił swoje zielone oczy w te błękitno-szare należące do młodszego z nich, który teraz stał w progu ze zdezorientowaną  miną. Trwało to jednak tylko chwilę, bowiem młodzieniec szybko odzyskał dawny rezon. Podszedł bliżej i skłonił się z gracją, której mogła mu pozazdrościć nawet najurodziwsza z arystokratek.
- Witaj, czarodzieju. Przebyłem długą drogę z królestwa Elthaim. Nazywam się Valdrigue Alsvith, pierwszy książę i następca tronu - powiedział na jednym wdechu znaną na pamięć formułkę, którą wpajano mu od maleńkości - Przyjechałem tu by oprosić cię o pomoc.

3 komentarze:

  1. Świetnie, że zaczynasz od nowa! ^^
    Jednak prolog taki krótki...
    Może go jakoś rozwiniesz? :/
    W dodatku widzę parę błędów, ale nie wiem czy o nich pisać, bo trochę się boję o tę twoją... betę?
    (Nie mam pojęcia co to jest :v)
    W każdym razie, zapowiada się ciekawie! C: ^^
    Czekam na nexta! :PP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu ktoś mnie lubi i nie chce mnie wrzucić do rzeki!!
      Yay!!

      Usuń
    2. Wiem, że miałam dość długi zastój, ale goniły mnie terminy w dodatku bawiłam się w niańkę swojej młodszej siostry więc nie miałam kiedy napisać nowego rozdziału, który chodził mi po głowie od jakiegoś czasu.
      Next pojawi się za tydzień, a teraz zajmuję się przerabianiem tła z betą tzn. w watasze wilków jest alfa czyli przywódca, inne osobniki i omega, czyli najsłabsze ogniwo. Czasem znajdzie się również beta, czyli ktoś ponad przeciętnymi, ale niżej niż alfa. Ktoś w rodzaju zastępcy. Następny będzie dłuższy i dzięki za koma!

      Usuń