niedziela, 20 marca 2016

Rozdział V - Nowy towarzysz


Gdy doszli na polanę, gdzie pasły się wierzchowce nowo poznanych młodzieńców, nazbierali trochę drewna, rozpalili ogień i zasiedli wokół niego. Sylweriusz po jednej, młodzi po drugiej. Dopiero teraz mógł przyjrzeć się im z bliska.

 Srebrnowłosy wyglądał na starszego, stanowczego i pewnego siebie. Jego zielone oczy wpatrywały się w smoka z ciekawością oraz czymś innym, czymś co widział u każdego czarodzieja. W sumie, to wszyscy byli podobni. Z jednej strony aroganccy, ale potrafili dbać o bliskie osoby, jak mało, kto. Zawsze chcieli poznawać nowe rzeczy, byli zafascynowani jakimiś zjawiskami, których jeszcze nie zobaczyli na własne oczy. A Sylweriusz chyba się dla tego maga do takich zaliczał.

Jego towarzysz był jego przeciwnością, przynajmniej tak uważał. Czarne włosy sięgały mu do karku, szczupły, pod dopasowaną koszulą odznaczały się zarysy mięśni. Musiał dużo ćwiczyć szermierkę skoro udało mu się mnie przyszpilić, pomyślał Sylweriusz. Błękitne oczy patrzyły na niego przyjaźnie, z lekką niepewnością oraz czujnośc. Ale te oczy kryły coś jeszcze - coś groźnego i na pewno nie z tego świata.

- Nosisz cząstkę demona w sobie -  Bardziej stwierdził niż zapyt. Odpowiedziało mu nieśmiałe kiwnięcie głową. - No dobrze, opowiedzcie, co się stało, że zaczęliście szukać pomocy u samego ,,króla smoków" - uśmiechnął się do nich zachęcająco.

Wysłuchał w milczeniu całej ich relacji. Czasami unosił brwi w zaskoczeniu lub konsternacji. Zdziwiły go również informacje na temat ataku demonów. Owszem, jego wiedza na ich temat nie była jakaś znacząca, ale na ogół nie atakowały z byle powodu. I to go trochę martwiło.

Bo w końcu jaki cel one miały? Postanowił się nad tym zastanowić później. Gdy skończyli, nastała niezręczna cisza, którą przerwał Val.

- Wiem, że to głupie z naszej strony, ale myślałem, że znasz jakiś sposób, który pomógłby Valowi. - Sylweriusz milczał przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Poruszył bezgłośnie ustami, a potem powiedział:

- Szczerze powiedziawszy, nie znam żądnych sposobów. Mag i ja, podczas naszej podróży spotkaliśmy mężczyznę, który również miał kłopoty z demoniczną aurą, ale nie potrafiliśmy mu pomóc. - Pokręcił bezradnie głową. - Szczerze powiedziawszy mieliśmy z nim drobne problemy - w nocy zamieniał się w ... - Zmarszczył brwi w zamyśleniu szukając odpowiedniego słowa - swoją ,,demoniczną formę". Nie potrafiliśmy sobie wtedy dać z nim rady. Rozeszliśmy się wkrótce i nie mieliśmy już o nim żądnych  wieści. - Spojrzał na kruczowłosego, który teraz wpatrywał się  w podłogę. Uraził go czymś? Zaraz, zaraz. Rozmawialiśmy o demonach, powiedziałem o tamtym chłopaku, o tym, że w nocy... o matko! Skoro ma w sobie klątwę, to pewnie również ma podobne problemy.

 - Val, spójrz na mnie. - Chłopak wykonał rozkaz. Mężczyźni zobaczyli przestraszoną twarz i szkliste oczy. - Jak ty odczuwasz działanie klątwy? - Starał się brzmieć spokojnie, nie chciał go wystraszyć. Podszedł do niego, uklęknął i chwycił jego dłonie. Mag również przysunął się bliżej nich i popatrzył na niego wyczekująco. Był zły na siebie, że nie zauważył żadnych oznak. W końcu spędzili ze sobą już jakiś czas - może nie lat, ani tygodni, ale przez te kilka dni zdążył już się przyzwyczaić do zachowań młodszego. - Proszę, nie zamierzamy nic ci zrobić, chcemy pomóc. - Val jeszcze chwilę się zastanawiał, ale w końcu wstał. 

Odszedł od nich kawałek i zaczął rozpinać koszulę. Mężczyźni przypatrywali się jego poczynaniom w absolutnej ciszy -   gdyby się odezwali, obraziliby tym samym Vala. To, co chciał im pokazać było jego sekretem, którym mało, kto potrafił się podzielić. Szczególnie przed całkiem obcymi ludźmi, jakimi byli Havi i Sylweriusz.

Gdy rozpiął już koszulę, powoli zsunął ją z ramion i opuścił na ziemię. Mężczyźni patrzyli na Vala w lekkim szoku, ale i fascynacji. Cały jego tors pokrywały cienkie, czarne linie, wszystkie układały się w kierunku lewej strony - do serca. Havi miał wrażenie, że wzory wiją się na ciele jego przyjaciela, niczym węże - tak jakby  wyginały się i prawie słyszał ich syczenie. Otrząsnął się jednak i zapytał:

- Czym się objawia? I dlaczego mi tego nie pokazałeś? - Na te słowa Val spuścił głową i wyszeptał, tak cicho, że musieli się nachylić, by go usłyszeć.

- To nie było coś, co mógłbym pokazać osobie, którą ledwo znałem. Ty też mi na początku nie ufałeś - Przypomniał. Owszem, na początku obaj jakoś się nie odzywali do siebie. Jedynie krótkie wymiany zdań na temat położenia lub dokąd mieli się kierować.

- To jak się objawia? - Zapytał zniecierpliwiony Sylweriusz, którego trochę denerwowały zachowania młodszych towarzyszy.

- W nocy... Tak jakby moja moc wychodzi ze mnie i nie umiem jej kontrolować. Nie wiem, co wtedy robię, samo to, że coś się w nocy dzieje dowiedziałem się dzień po bitwie w zamku. Następnego dnia, gdy się obudziłem nie byłem u siebie w pokoju, tylko w jednym z pokoi. Leżałem na ziemi, a moje ubrania były w strzępach. Dopiero potem, gdy wyszedłem na korytarz, zobaczyłem pobojowisko i mojego ojca, który powiedział, że to ja przemieniłem się i dostałem istnego szału. Cud, że nikt wtedy nie zginął. - Powiedział. na myśl o tym, że zrobił komuś z bliskich mu osób krzywdę robiło mu się niedobrze.

- No dobrze, ale jak to jest, ze przez te kilka dni ja nie zauważyłem twojej zmiany? - Zapytał trzeźwo Havi, który jakoś nie mógł uwierzyć w to, że przegapił zmienionego Vala, który niszczył wszystko wokół niego. Valdrigue uśmiechnął się i podszedł do swojej torby. Pogmerał w niej przez chwilę i wyjął z niej żelazne kajdany.

- Dzięki temu. - Wyjaśnił - Po mojej ,, samowolce" nasza Rada Magów, wykuła je i przelała w nie cząstkę swojej magii, która hamuje moje przemiany. To dlatego nic się nie działo. Gdy je zapinałem przed snem, nie bałem się, że zrobię coś strasznego. - Włożył je z powrotem omiótł wzrokiem podłoże, aż natrafił na to, czego szukał. Podszedł tam, podniósł z ziemi koszulę i zaczął ją ubierać.

- Rozumiem, to trochę wyjaśnia. - Stwierdził Havi - To dlatego zawsze w nocy odchodziłeś od ogniska i się nie odzywałeś.

- Mniej więcej. - Uśmiechnął się do niego - Przepraszam, że ci nie powiedziałem, sam rozumiesz.

- Tak., pozostaje jeszcze jedna sprawa. - Val oraz Sylweriusz popatrzyli na niego wyczekująco, a on wyjaśnił - Co teraz zamierzasz zrobić, Sylweriuszu? Nie wiesz nic o klątwie, więc nie będziemy ci już przeszkadzać. - Wspomniany mężczyzna odwrócił wzrok i zapatrzył się w ogień. Po chwili powiedział:

- Nic mnie na tym świecie nie trzyma, ale jeśli byście pozwolili, to z chęcią bym wam towarzyszył. Mogę się przydać,a  mi przyda się trochę ruchu. To co? - Młodsi mężczyźni spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się.

- Nie mamy nic przeciwko! - Odpowiedzieli jednocześnie - A teraz spać - Dokończył Havi i po kilkunastu minutach wszyscy pochrapywali spokojnie.

Jedynie strzegące ich konie leżały i pilnowały swoich panów. No i może jeszcze właściciel czerwonych oczu o pionowych źrenicach, który odwrócił się po chwili i zniknął w ciemności lasu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz