niedziela, 27 grudnia 2015

Zmienność rozdział 6

       Obudziły mnie promienie słońca padające przez okno. Wcześniej nie miałem czasu ani ochoty, by zlustrować pokój.
        Po prawej stronie stała komoda w odcieniu beżu, białe ściany, a po lewej stronie duże okno z roletami, ale na moje nieszczęście nie zasłaniały widoku.Naprzeciw łóżka były drzwi, które skrzypnęły cicho i po chwili do środka wszedł znajomy lekarz. Jak mu tam było? A, tak, Sarai. 
-Cześć- uśmiechnął się,  na co moje kąciki ust również się lekko uniosły- Jak się czujesz?
-Z wyjątkiem tego, że zaczynam tracić wiarę w to, czy oddychanie to normalna czynność i nie czuję ręki? Wszystko w porządku.- Chciałem, by wyglądało to sarkastycznie, ale chyba mi się nie udało, bo lekarz roześmiał się w głos i powiedział:
-Uznam to za powrót do formy sprzed wypadku. 
-Ja również-  mimowolnie nabrałem do płuc większą ilość powietrza niż mogłem i rozkaszlałem się. Chwilę trwało zanim zdołałem się opanować.
-Poczekaj, przyniosę leki przeciwbólowe- odwrócił się i wyszedł, zostawiając mnie samego. Znowu targnął mną ostry kaszel, tym razem nie wiedziałem, dlaczego. Sarai wszedł jak burza, przez co prawie podskoczyłem.
-Daj rękę- powiedział i usiadł na krześle, który stał obok mojego łóżka.
       Na komodzie położył tackę ze strzykawką, wacik oraz jakiś środek. Zorientowałem się, że czeka aż podam mu tą zdrową rękę. Wykonałem polecenie bez sprzeciwu.
      Wziął wacik, zamoczył go w płynie i posmarował miejsce, w którym dostrzegł żyłę. Odłożył je i wziął przedmiot zakończony cienką igłą, którą wbił nie ostrzegając mnie. 
-No, już po wszystkim.
-Ta, uprzedzić nie potrafiłeś?- zapytałem z lekką ironią w głosie- Kiedy przyjdzie Samuel?
-Nie, nie potrafiłem, bo byłbyś spięty, a Samuel kazał przekazać, że ma sesję i wywiad więc prędko się nie zjawi.
-Och- nie pamiętałem go za dobrze, ale ciągnęło mnie do niego instynktownie i w sumie był w moim typie. Nawet bardzo. A z tego, co powiedział mi, gdy ostatni raz z nim rozmawiałem to to, że byliśmy kochankami. To stwierdzenie połaskotało mnie delikatnie po serduszku. Postanowiłem jednak dowiedzieć się czegoś więcej. Może nie pamiętałem nic z ostatnich kilku miesięcy, ale wiedziałem, że mój kochanek nie za wiele o sobie mówi. W sumie to dało się to zauważyć po ostatnim spotkaniu.
-To... Skąd się znacie?
-Chodziliśmy razem do liceum, tylko że ja byłem na biologi, a on był na ekonomi. Z tego, co wiem to rodzice go do tego zmusili, bo miał przejąć firmę ojca, ale się zbuntował i zaczął pracę w modelingu. Podobno chciał go nawet wydziedziczyć, ale uznał, że sam wróci. Tyle mi powiedział. A ty? Jak się poznaliście?- O, brawo chłopie! Zrozumiał swój błąd i powiedział- Wybacz, zapomniałem, że nie pamiętasz.
-Nic nie szkodzi- uśmiechnąłem się do niego blado, choć do śmiechu było mi daleko- Na serio, chciałbym pamiętać, ale to nie chce przyjść- westchnąłem i poczułem się zmęczony tą rozmową.
-Im bardziej o tym myślisz, tym gorzej ci to wychodzi. Nie przejmuj się, musisz poczekać. Jeśli chcesz, mogę przysłać do ciebie psychologa, może on ci coś poradzi, bo ja się w tym niezbyt orientuję.
-Nie trzeba, naprawdę. Spróbuję sam się z tym uporać- nie chciałem mu powiedzieć, że nie lubię mówić o swoim prywatnym życiu, nawet jeśli ma to na celu pomoc. Pewnie poczułby się urażony.-Jeśli będzie naprawdę źle, to będziesz mógł przysłać kogo tylko chcesz, ale teraz podziękuję.
-No dobra, jesteś już dorosły i sam decydujesz.- spojrzał na zegarek i wytrzeszczył oczy- Już tak późno? Muszę lecieć! Do jutra.- rzucił mi przez ramię i wyszedł.
     Ech, ci lekarze to mają zabiegany tryb życia. A właśnie, skoro mowa o pracy, Josh mnie zabije za to, że nic mu nie powiedziałem, w dodatku, co z wykładami? Z takimi myślami zasnąłem.
***
Następna część zmienności za nami. Zastanawiałam się nad innym opowiadaniem i doszłam do wniosku, że na tym blogu będą opowiadania nieuwzględniające "miłych nocy", ale jeśli nabiorę wprawy to rozpocznę nową historię na innym blogu. 

piątek, 25 grudnia 2015

Co z Świątecznym One Shotem?

Szczerze? W ogóle nie miałam nastroju na pisanie, w dodatku uznajcie to za karę, ponieważ nie dostałyśmy żadnych prac konkursowych! Jestem totalnie wkurzona!. Macie się poprawić wpisując komentarze, ale od różnych osób, a nie tylko od księżniczek.
Wesołych świąt życzę wszystkim czytelnikom!

sobota, 19 grudnia 2015

Zmienność rozdział 5

     -Kim jesteś?- zapytałem, chodź w zakątkach umysłu krążyły mi szczątki informacji.
-...Zaczekaj, zawołam lekarza- jego mina z początku była zdumiona, ale zdołał się pohamować i  pobiegł w stronę drzwi.  Nie wiedziałem, co się stało. Moje myśli krążyły z zawrotną prędkością. Pamiętam, że moi rodzice są rozwiedzeni i mają nowych partnerów, studiuję grafikę i fotografię, pracuję oraz pobieram praktyki u Josh'a, ale to były tylko ogólnikowe informacje, w dodatku  nie pamiętam nic z okresów kilku ostatnich miesięcy! 
     Nic, tylko pustka. Przez to myśli chciało mi się płakać, ale  nie chciałem pokazać słabości, To byłaby oznaka uległości i pogodzenia się z losem.
     Zdziwiło mnie, że potrafię sobie to tak wytłumaczyć. Chyba wiele innych osób byłoby teraz w zaawansowanej histerii.  Na mojej twarzy wykwitł delikatny i niepewny uśmiech. W momencie, gdy uspokoiłem się jako tako, do mojego pokoju wparował zdyszany brunet , a za nim lekarz w białym kitlu sięgającym jego kolan. Miał blond włosy sięgające szyi, jasną karnację, zielone oczy- miałem wrażenie, jakby potrafiły odczytać z mojego ciała każdą, nawet najmniejszą tajemnicę oraz usta, choć lekko spierzchnięte. ''Pewnie nie miał czasu się napić przez pacjentów". Mężczyzna uśmiechnął się do mnie, co trochę mnie uspokoiło.
-Dzień dobry Natanielu. Jak się czujesz?- zapytał i usiadł na krześle obok mojego łóżka.
-Kręci mi się w głowie i mam wrażenie jakby przejechał mnie tir z kokainą, marihuaną i nie wiadomo jeszcze jakim świństwem.- przyznałem z miną poważnego znawcy, choć sam nie miałem pojęcia tak owa się pojawiła.
 Młody mężczyzna wybuchnął śmiechem, co wydawało mi się nie na miejscu, szczególnie, że leżałem w szpitalu i nie za bardzo wiedziałem czym mogę poruszyć, a co mógłbym jeszcze bardziej złamać, bądź skręcić. Chyba odczytał z mojej twarzy to stwierdzenie, bo w momencie spoważniał.
-Nie pomyliłeś się za bardzo. Wjechał w ciebie chłopak, który łyknął dość dużą dawkę narkotyków. Dziwię się, że dojechał tak daleko.-patrzyłem na niego jak na kosmitę. Powoli, z wielkim ociąganiem informacje zostały przeze mnie przetrawione i zrozumiane, choć korciło mnie, by zamknąć oczy, wyprosić facetów  i zacząć beczeć, po prostu. Błękitnooki zaszył się w kącie i nie odzywał się, jak jakiś duch. Minę miał zarazem, zmartwioną, ale i niecierpliwą. Jego tęczówki patrzyły na mnie z niepokojem.
-Umm, co dokładnie mi jest?
-Masz złamane trzy żebra, przy czym jedno niebezpiecznie blisko płuca, ale na szczęście go nie przebiło- uśmiechnął się słabo- złamaną rękę i cudem udało mi się odratować twoją nogę. Gdy auto w ciebie wjechało, noga utknęła pod autem i trudno było ją wyciągnąć, ale na szczęście karetka dojechała zanim mogło być gorzej. Badania przeprowadziłem przed twoim obudzeniem, wszystko goi się sprawnie, ale będziesz musiał, jednak chwilę tu zostać.  Masz jeszcze jakieś pytania?
-Wiem, że to dziwne, ale kim jest ten pan, który patrzy się na mnie?- wskazałem palcem na bruneta, lekarz popatrzył na mnie, na początku miał zafrasowaną minę, a potem wyciągnął latarkę, poświecił mi w oczy, zrobił kilka innych "eksperymentów" i stwierdził, że mam poprawne reakcje.
   Z zamyśloną miną potarł podbródek prawą rękę, którą przytrzymał w łokciu drugą dłonią.- To pewnie amnezja powypadkowa. 
-Słucham?
-To znaczy, że w skutek jakiegoś silnego wstrząsu lub niemiłego wydarzenia próbujemy wyrzucić traumatyczne przeżycia. Zapomnieć o nich, to właśnie amnezja powypadkowa. Z czasem minie, ale nie wiadomo, kiedy dokładnie.
      Przystojniak podszedł do nas z kąta, w którym przed chwilą stał, dotknął mojego policzka i musnął moje usta kciukiem- Naprawdę mnie nie pamiętasz?- Na moich policzkach pojawił się rumieniec, ale po co i dlaczego, tego nie potrafiłem się dowiedzieć.
-Nie- było mi smutno. Gdzieś w głowie krążyła mi jego twarz i wiedziałem, że jest dla mnie kimś bardzo ważnym, ale nawet nie pamiętałem jego imienia. Chłopak wziął głęboki wdech i powiedział:
-Nazywam się Samuel. Jestem twoim kochankiem od czterech miesięcy, w dodatku mieszkamy razem. W dniu wypadku mieliśmy się spotkać. Pamiętasz chociaż to?- zapytał z nadzieję w głosie. Jednak moje zaprzeczenie głową zasmuciło go. W sumie to mnie też. Na szczęście z pomocą przyszedł mi blondyn, który przysłuchiwał się tej wymianie zdań.
-Ja jestem przyjacielem twojego kochasia, Sarai. A teraz, musisz być zmęczony natłokiem spraw, więc my wyjdziemy, a ty się prześpij. Wyglądasz jak papier- rzeczywiście, jak teraz o tym wspomniał to czułem się zmęczony. Tak jakby uszło ze mnie całe powietrze.  Zamknąłem oczy, nie wiedziałem nawet, kiedy morfeusz zabrał mnie do siebie.
***
Uwaga! Wiem, że niektóre "księżniczki" chciałyby już czytać powieść od 18, ale ukaże się ona wraz ze świątecznym one shotem. Miłego czytania i zapraszam do komentowania. Minimum 50 komów, jak sobie  życzyła Cosstka.

wtorek, 15 grudnia 2015

Świąteczny Konkurs! - 16.12.2015 EDIT

Witajcie!
To znowu ja, Cosstka.
I, jak obiecałam, dzisiaj ogłaszam konkurs!
Zatem:
Co należy zrobić?
Narysuj (tak jak sobie wyobrażasz) dowolnego z głównych bohaterów Zmienności.
Jeśli naprawdę nie potrafisz rysować (tak jak ja) to możesz go, oczywiście przepięknie, opisać. ;)
Ale z góry oświadczam, iż bardziej oczekujemy rysunków :D
Nagroda:
Publikacja malunku/opisu na blogu, jeden rozdział Zmienności z Twoim, wymyślonym tylko przez Ciebie głównym wątkiem + dedykacja.
No i oczywiście, najważniejsza nagroda - gratulacje ode mnie i Akatsuki :'D (nieśmieszny żart)
 Na nadsyłanie prac macie czas do środy (23.12.2015)
Prace nadsyłajcie na maila smyaoi@o2.pl

Życzę dużo weny!
Powodzenia! 
PS. Czas konkursu został wydłużony!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Święta idą!

Ho, ho, ho!

Witam wszystkich czytelników bardzo serdecznie!
Z tej strony znowu ja.
Ale mam dla wszystkich parę informacji!
Po pierwsze: czeka was świąteczny One Shot!
Po drugie: dziękuję za 200 wyświetleń (pewnie większość z nich ja i Akatsuki nabiłyśmy same, ale nieważne :D)!
Po trzecie:
Życzę wam wszystkim ciepłych, spokojnych, wesołych, a co najważniejsze - rodzinnych świąt Bożego Narodzenia!
Po czwarte: Co byście powiedzieli na mały konkursik? Nagrody i tematykę ustalę jeszcze z Akatsuki, ale już teraz piszcie w komentarzach, czy pomysł wam się podoba.
Trzymajcie się cieplutko!
Cosstka
  
PS. Jeśli komentarzy będzie... Załóżmy, 15, ogłaszam konkurs! Powodzenia!

 
 

niedziela, 13 grudnia 2015

Zmienność rozdział 4

      Usłyszałem ciche stąpanie po jasnych panelach w przedpokoju, mimo to udawałem, że nic nie słyszę i jestem zajęty sporządzaniem posiłku. Nagle duże ręce chwyciły mnie w talii.
-Cześć, skarbie- powiedział mi do ucha Samuel. Obróciłem się z kocią zwinnością  i pocałowałem go, niby od niechcenia. On odwzajemnił mi się przyciągając mnie bliżej siebie.
-Witaj, usiądź, zaraz będzie obiad- uśmiechnąłem się, a on grzecznie wykonał polecenie.
-Wiesz, że jak tak stoisz i gotujesz to wyglądasz jak świeże upieczona żonka? No i ten fartuszek, nawet nie wiesz jakie myśli chodzą mi po głowie- moja twarz przybrała odcień purpury, a on jakby, nigdy nic uśmiechnął się do mnie i przejechał językiem po ustach w geście  zachęcenia.
-Chyba śnisz, ty zboczuchu. Aż do odwołania śpisz na kanapie- odparowałem i usatysfakcjonowany spojrzałem na zrzedłą minę kochanka.
-Nataniel, błagam cię! Nie możesz mi tego robić!- błagał mnie, ale byłem nieugięty.
-Tak? A kto mi zabroni?- Tę bitwę przegrał z kretesem.
-No dobra, w takim razie w sobotę przyjdziesz po mnie od razu z twoich wykładów i idziemy na kolację.
        "Dlaczego on zawsze wie, jak mnie udobruchać?" Mimo tego zgodziłem się, chodź do tego czasu plecy bolały go ogromnie.

***
     Szedłem ulicą w stronę  metra, by dojechać w miejsce naszego spotkania. Przechodziłem właśnie przez pasy, gdy usłyszałem pisk opon. Ostatnim, co udało mi się zobaczyć była maska szarego puegeota, który jechał na mnie. Potem była już tylko ciemność.
***
      Obudziło mnie ciche chrapanie po mojej prawej stronie. Spojrzałem w bok i zobaczyłem  przystojnego, młodego mężczyznę o ciemnych włosach. Miał pełne usta, prosty nos oraz lekko zadarty podbródek, co dodawało mu władczej aury i wrażenia, jakby pochodził z jakiegoś arystokratycznego rodu. Lekko poruszyłem ręką, a on na ten gest lekko otworzył oczy ukazując błękitne tęczówki. Przetarł oczy i na mój widok rozpromienił się.
-Nataniel! Tak się cieszę, że odzyskałeś przytomność.- Wiem, że to dziwne, ale powiedziałem:
-Przepraszam, ale kim jesteś?
~~~~
Krótki, ale to zapowiedź przyszłych postów, następna w sobotę.
 Uwaga, mam dla was bardzo ważne zadanie! Udało mi się namówić Cosstkę, aby założyć nową zakładkę z opowiadaniami 18+, ale postawiła warunek- pod tym lub następnym postem ma być min. 10 komentarzy. Więc jeśli wam zależy to się postarajcie! Oczywiście będę zamieszczać wtedy tu i tu nowe notki, więc nie martwcie się i bierzcie za pisania!  

sobota, 5 grudnia 2015

Zmienność - Rozdział 3

       Obudziły mnie poranne promienie słońca, które wpadały zrobić sypialni przez Lekko uchylone okno. Sypialnia wyglądał dość skromnie- duża szafa na ubrania,  obok niej biurko z laptopem oraz duże łóżko. Usłyszałem ciche mruczenie. Mój kochanek spał odwrócony w moja stronę lekko się uśmiechając. Na ten widok moje wargi wykrzywiły się mimowolnie. Szturchnąłem go łokciem.
-Hej, Samuel pobudka!
-mmm, jeszcze ...- zamruczał.
-Ty ...- nie dokończyłem, bo chłopak podniósł się nagle i dotknął swoimi wargami moich.
-No, skoro wziąłem swojego porannego buziaka, mogę zacząć dzień- przeciągnął się i ziewnął. - Co chcesz na śniadanie? - zapytał.
-Ty wybierz- odpowiedziałem. 
         Od kiedy pojechałem do niego, gdy był w trasie minęło kilka miesięcy. Od tamtej pory jesteśmy parą bardzo się z tego cieszę, ale niepokoi mnie jedna rzecz. Od jakiegoś czasu jestem zmartwiony, bo Samuel dziwnie się zachowuje. Oczywiście, spędzamy razem noce, ale  nie chcę, by nasz związek  opierał się tylko na kontakcie fizycznym! Mam wrażenie, że on  wcale nie chce niczego więcej.
-To, co będziesz teraz robił?- zapytałem jedząc sadzone jajka-Jeśli masz czas, to może gdzieś wyjdziemy?- Samuel słysząc moje słowa skrzywił się, ale szybko zmienił minę na obojętną.
-Wybacz, ale muszę iść na sesję. Może innym razem.  "Ta, tylko kiedy będzie ten następny raz?"
***
          Dni mijały, a ja coraz rzadziej widziałem jego przystojną twarz i uparte spojrzenie, co mnie niezmiernie wkurzało! Postanowiłem go troszeczkę ... po szpiegować. "Jezu, co on sobie pomyśli, jak mnie przyłapie? Pewnie pomyśli, że w ogóle mu nie ufam!" No, ale on na pewno mi nie powie, co się dzieje. Dobrze, że mi powiedział, gdzie jutro pracuje. "Następnego dnia nie miałem żadnych zajęć, ani John nie miał dla mnie nic do roboty, wiec mogłem się skupić na swoim celu, który właśnie wychodził ze studia fotograficznego i kierował się w stronę Alei Roosvelta. "Przynajmniej w temacie pracy mnie nie okłamał" Skręcił w prawo i stanął obok dość ładnego budynku- miał szaro-niebieskie ściany, a przy oknach ciemniejsze pasma. 
              Czekał tam przez kilka minut (ciekawe na kogo?), dopóki od drugiej strony nie wyszła długowłosa kobieta. Miała czarne spodnie, buty na dosyć wysokich szpilkach oraz beżową bluzkę, która lekko spadała jej na biodra. Była dosyć ładna. Gdy zobaczyła mojego chłopaka uśmiechnęła się i podbiegła do niego. Ucałowała go w policzek i zaczęła coś mówić, ale nie słyszałem co.  On za to, wziął ją pod rękę i przeszedł dalej, w stronę kafejki. Usiedli przy jednym ze stolików i opowiadali o czymś. Ja zaś, ze łzami w oczach, chwiejnym krokiem skierowałem się w  kierunku swojego mieszkania. Wchodząc zamknąłem drzwi i udałem się do sypialni. Padłem na łóżko i zacząłem płakać. Nigdy nie czułem się tak źle , nawet po tym, jak rodzice zaczęli mnie oczerniać za rozpad ich małżeństwa. Właściwie, jestem ciekaw dlaczego, wtedy mnie tak nienawidzili. Wtedy miałem ich słowa gdzieś, teraz miałem ochotę zapaść się pod ziemię i to, jak najszybciej! Cholerny, głupi dupek z tego Samuela!
***
      Obudził mnie dźwięk telefonu. Wygrzebałem się spod kołdry i po omacku ​​zacząłem go szukać.
-Halo? - Zapytałem po znalezieniu komórki-Kto mowi? - Ziewnąłem mechanicznie.
-Cześć, tu Sam. Chciałbym się z tobą spotkać, masz teraz czas?
-Zostaw mnie! -nie miałem siły go zobaczyć. Nie byłem pewny własnej reakcji.
-Co, o co ci ...- rozłączyłem się i rzuciłem komórką w pierwsze lepsze miejsce (trafiła pod biurko, bo wtedy  nie chciało mi się jej szukać, ale potem musiałem). Pamiętam, że mój kochanek dzwonił jeszcze kilka razy, ale pamiętam to, jak przez mgłę (potem mi mówił, że wyglądałem jakbym był w jakimś letargu).
          Usłyszałem dzwonek od drzwi. "Kto to może być?"  Zwlokłem się z łóżka i otworzyłem. W drzwiach stał nie kto inny, jak Samuel. Nie zapytał się, czy może wejść, tylko wepchnął się siłą. Teraz to już miałem go dość.
-Czego?
-Dlaczego nie nie odbierałeś ?!
-A po co?
-Jestem twoim chłopakiem i martwię się! W telefonie miałeś dziwny głos.
-Ty, martwisz? A może martw swoją dziewczynę, do jasnej!- jego mina wyrażała zdumienie , a ja miałem ochotę trochę pokiereszować mu tę piękną buźkę. "Mógłby być niezłym aktorem".- Byłeś ostatnio dziwny, wiec wczoraj za tobą poszedłem. Widziałem cię z jakąś dziewczyną.- Nie wiedziałem, dlaczego mu się tłumaczę.
-Mmm, bo widzisz, to była... agentka nieruchomości- naprawdę był zmieszany, niepewny. Ja tylko się patrzyłem. W myślach opieprzałem się za swój tok myślenia- kupiłem dom- przyznał i zamilkł. chyba czekał na moją odpowiedź.
-Po co?
-Chciałem żebyśmy zamieszkali razem. To, że zachowywałem się dziwnie to, dlatego, że nie chciałem się wygadać i nie miałem czasu się z tobą spotykać, bo oglądałem propozycję.
-Jezu, Ale ja jestem głupi, przepraszam- zaczerwieniłem się, a w myślach dawałem sobie tęgie baty.
-Nie szkodzi, teraz wiem, że jesteś o mnie zazdrosny- uśmiechnął się. Naprawdę tak było, ale nigdy mu tego nie powiem.
***
-Gdzie to postawić?! Krzyknął Samuel. 
       Wprowadzaliśmy się do naszego nowego domu i szczerze? Bardzo mi się to podoba! Dom był dość duży-  zielona łazienka ozdobiona płytkami z prysznicem i wanną, czerwono-pomarańczowa kuchnia z białym blatem  oraz dużym ciemnym stołem z dwoma krzesłami, pokój dzienny w kolorze szarości z  kompletem w kolorze kawy z mlekiem oraz z dużą plazmą na przeciwko. Sypialnia była duża- fioletowe ściany, dwuosobowe łóżko ze stolikiem nocnym  oraz lampką. W domu znajdowały się również: biblioteka, dwa gabinety z biurkami, krzesłami oraz regałami na książki ora balkon.
-W Salonie! -odkrzyknąłem rozpakowując następne kartony. Przy moich nogach leżała Shiny, która od czasu, do czasu drapała moje nogawki.
       Teraz naprawdę jesteśmy parą i mam nadzieję, że do końca życia!
***
Sorry, że tak późno, ale mój komputer tłumaczy na angielski muszę pisać na innym. Tylko, że kapłam się, jak już to miałam napisane! No cóż, uczę się na błędach. Miłego czytania!

czwartek, 26 listopada 2015

Urodziny v2

TAK, nareszcie skończone, jeszcze coś się stało i nie mogłam tego wstawić!!!
Przepraszam, że tak późno. Ale dzięki Cosstce wszystko działa jak należy. A propos, to zdjęcie jest super i dziękuję za życzenia!
   
 Życzę miłego czytania!

Akatsuki

Ciernie - urodzinowy One Shot!

Rafael stał w kuchni i kroił warzywa do potrawki.. Nagle duże ręce objęły go w pasie.
- Co na obiad, skarbie? - zapytał Kastiel.- Gulasz z ryżem.- Wyśmienicie pachnie - ocenił chłopak.Rafael był studentem prawa, a czerwonowłosy wokalistą popularnego zespołu "THE FIRE" oraz jego twórcą. Byli razem od ukończenia liceum, a małżeństwem od dwóch lat.- To kiedy wyjeżdżacie w tournée? - zapytał błękitnooki, gdy zasiedli do stołu.- Za pięć dni - odpowiedział.
- Czy ja kiedykolwiek wywinąłem ci taki numer?
- A na ile?
- Na miesiąc. Wytrzymasz tyle beze mnie?
- Spróbuję to wytrzymać, ale nic nie obiecuję - uśmiechnął się przeciągle.
      Nagle Rafael zaczął kaszleć. Nie mógł złapać tchu, zaniepokojony mąż wstał i uklęknął obok niego. Po chwili kaszel ustał.
- Na pewno nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony Kastiel.
-Tak, nie martw się tym. To pewnie oznaki przeziębienia.
- No, nie wiem. Może pójdziesz się zbadać do swojego ojca? Nic ci nie zaszkodzi.
- To nic takiego, naprawdę, zajmij się lepiej pakowaniem.
- No dobrze, ale obiecaj mi,że jeśli coś się stanie podczas mojej nieobecności to pójdziesz do lekarza.
- Obiecuję.
         Sytuacja powtórzyła się, gdy  kładli się spać. Nagle Rafael zaczął mocno kaszleć  i nie potrafił złapać tchu. Przez całą noc spał niespokojnie, ale nic nie powiedział Kastielowi, bo nie chciał go martwić.Następnego dnia poszli na długi spacer do ogrodu botanicznego. Czerwonowłosy miał nie małe problemy z utrzymaniem swojej tożsamości  w ukryciu, jeżeli coś by się  stało pewnie zaraz obskoczyłby go tłumy fanów. Na szczęście przez te kilka godzin mieli trochę spokoju. Kłopoty zaczęły się później, gdy siedzieli w kawiarni i popijali kawę. 
- Chcesz lody? - zapytał Kastiel z uśmiechem.
- Hmm, pewnie - odpowiedział Rafael.
       Każdy wziął po pucharku lodów, tylko że Kastiel czekoladowe, a Rafael waniliowe. Przechodzący mężczyzna przypadkiem strącił czapkę z głowy czerwonookiego. W jednym momencie rozpętało się piekło - najpierw wszyscy popatrzyli się w ich stronę, potem gdy go rozpoznali to poderwali się z krzeseł prosząc o autograf, choć nie wiadomo skąd go chcieli, bo nikt nie miał ani kartek, ani długopisu. Rafael nie wiedział, co robić, ale Kastiel zachował trzeźwość umysłu.  Chwycił go za rękę i siłą wyciągnął z kawiarni. Zdyszani dotarli do domu. 
- Jak ty z tym wytrzymujesz codziennie? - zapytał męża.
- Cóż, powiedziałbym, że się przyzwyczaiłem, ale to chyba nigdy nie nastąpi.
- Prawda.
- Chciałem jeszcze zwiedzić kilka miejsc, ale chyba z tego nici. Co powiesz na spędzenie tego dnia w inny sposób? - uśmiechnął się przebiegło.
- W jaki? O, może pooglądamy jakieś filmy? - Rafael doskonale wiedział, o co mu chodzi, ale podpuszczał go.
- Przestań! Robisz to specjalnie!
- Czytasz mi w myślach - błękitnooki chwycił go za rękę i poszli do sypialni.
***
       Rafael został zaciągnięty siłą do baru przez swoich kolegów z wykładów, na dodatek padła mu bateria w telefonie, więc  nie mógł zadzwonić do Kastiela, że się spóźni. "No cóż, tylko dwie godzinki" pomyślał, w końcu to, że byli małżeństwem nie oznaczało, że muszą mieć nad sobą całodobowy nadzór.
***
         W tym samym czasie czerwonowłosy siedział w kuchni, popijał herbatę i czekał na małżonka, który spóźniał się już drugą godzinę. Nareszcie  usłyszał trzask drzwi do ich mieszkania. Zerwał się z krzesła i pobiegł do przedpokoju.- Gdzie byłeś?! - powiedział głośniej niż na początku zamierzał.
- Wybacz mi, ale koledzy z uniwerku zaciągnęli mnie na drinka. Chciałem zadzwonić,ale bateria mi padła, przepraszam, że cię martwiłem. Możesz skrzyczeć mnie jutro? Jestem zmęczony, dobranoc. - Rafael odmaszerował do sypialni jakby nigdy nic. Tymczasem Kastiel stał  w  miejscu trzęsąc się ze złości.
***
  Następnego dnia w południe - bo dopiero, wtedy obudził się Rafael, Kastiel odważył się poruszyć niedokończony temat.
- Dlaczego im nie odmówiłeś? Wiesz jak ja się o ciebie martwiłem? Myślałem, że coś ci się stało!
- Naprawdę przepraszam, wiesz, że nie chciałem.
- No nie - przyznał błękitnooki. Jednak to nie była jego wina. Kastiel dobrze o tym wiedział, więc dlaczego wyżywał się za to na nim? Był na niego za to zły.
- Od dzisiaj chodzisz z uczelni prosto do domu, zrozumiano? 
-Co ty sobie myślisz, żeby wymyślać z tak niedorzecznymi żądaniami? Owszem, jesteśmy małżeństwem, ale mam też przyjaciół, z którymi również chciałbym czasem spędzić czas, a oni jeszcze o tobie nie wiedzą, w dodatku nie chcę cię ze sobą wszędzie ciągać, czuliby, że jestem dla nich ciężarem!
- Zamknij się.
- Co? Jak w ogóle możesz...
- Powiedziałem coś! - Nagle Kastiel poderwał się z miejsca i  pod wpływem impulsu uderzył z całej siły Rafaela w twarz. Ten pod wpływem siły uderzenia spadł z krzesła na podłogę. Z rozciętej wargi małym strumyczkiem zaczęła sączyć się szkarłatna ciecz. Błękitnooki z niedowierzaniem dotknął swojej wargi, a potem popatrzył w oczy mężowi. Nic nie powiedział - nie potrafił.Wstał powoli i chwiejnie, wyszedł z kuchni i po chwili Kastiel usłyszał trzask drzwi mieszkania. Nie wiedział czy pobiec za ukochanym, czy zaczekać na niego w mieszkaniu.  
              Po około dwóch godzinach Rafaela nadal nie było. Kastiel zdecydował się go poszukać i przeprosić. Wiedział, że to co  zrobił zostawi skazę na ich zaufaniu. Musiał to naprawić, ale najpierw w ogóle go znaleźć. Zadzwonił do swojego zespołu- byli blisko z małżeństwem.
- Halo? - usłyszał w telefonie głos Maia - gitarzysty i swojego przyjaciela z dzieciństwa.
- Cześć, pokłóciłem się z Rafaelem i chciałbym się zapytać czy pomoglibyście mi go poszukać?
- Pewnie, masz szczęście, bo akurat jesteśmy w jednym klubie blisko waszej dzielnicy, gdzie się spotkamy?
- Przy kawiarni "Dream", może być?
- Ok, za dziesięć  minut.
      Gdy reszta zespołu usłyszała o tym całym zamieszaniu szybko zebrała manatki  i pędem udała się w wyznaczone miejsce. Nie obyło się bez krzyku na Kastiela, ale nie to teraz zaprzątało im głowę. Przeszukali okoliczny park i inne miejsca, w których mógł być błękitnooki, jego małżonek obdzwonił nawet swoich rodziców i rodziców Rafaela, ale nigdzie go nie było- przepadł. Dopiero po przejściu, któregoś z kolei miejsca zamieszkania jego przyjaciół Kastiel wpadł na pomysł. Odprawił zespół i poszedł tam sam. Trudno było ich przekonać, bo bali się o następną kłótnię. Jednak wokalista był nadzwyczaj nieustępliwy.
      Dotarł na miejsce - kościół, w którym  złożyli przysięgę małżeńską. To miejsce było bardzo nostalgiczne i ważne dla nich. To właśnie tutaj również się poznali - obaj byli przyjaciółmi jednego z księży służących tam. Wszedł do środka- było ciemno, bo było dość późno, ale nawet w tej ciemności mógł zobaczyć bladą sylwetkę swojego ukochanego, który od czasu do czasu pociągał nosem, ale starał się to ukryć, mimo że był całkiem sam. Kastiel podszedł do niego i mocno przytulił. Nie potrzebowali żadnych słów. Przecież czyny mogą odzwierciedlać słowa. Gdy dotarli do domu,  Rafaelem zaczęły wstrząsać silne dreszcze, na dodatek rozkaszlał się tak mocno, że nie potrafił złapać tchu. Przerażony tym stanem czerwonooki nie wiedział czy to z jego głupoty czy z innych przyczyn. Przypomniał sobie wieczór kilka dni temu, gdy nastąpił podobny atak. Zadzwonił po karetkę, bo uznał, że to będzie najlepsze.
***
Kastiel siedział  w poczekalni czekając na jakąkolwiek informację o stanie swojego męża. Drzwi pomieszczenia otworzyły się i wyszedł z nich przystojny, blondwłosy lekarz. Przeszukiwał salę wzrokiem, natrafił na czerwonookiego i kiwnął głową oznajmiając , by poszedł za nim.
- Niech pan usiądzie.- wskazał krzesło po jednej stronie biurka w prywatnym gabinecie.
- Proszę do rzeczy, widzę, że coś z nim nie tak.- odparł Kastiel siadając.
- Niech mnie pan posłucha, pana mąż ma zakrzep przy wyjściu z lewej komory serca.
- Słucham, co to znaczy?
- Chodzi o to, że wskutek np. wypadku lub jakiegoś wydarzenia  w lewej przegrodzie serca zmniejszyła się tętnica i dlatego w tym miejscu zaczęła zbierać się krew, która nie znalazła ujścia. Dlatego mamy do pana pytanie, żeby pozbyć się zakrzepu wymagana jest operacja, ale jako że z  panem Rafaelem nie mamy kontaktu, to jest pan pierwszą osobą, która decyduje o tym czy zrobić ten zabieg. Wyrazi pan zgodę?
- Jakie jest prawdopodobieństwo, że operacja się powiedzie?
- W dzisiejszych czasach, przy takiej technologii zabieg w około osiemdziesięciu pięciu procentach jest pozytywny. 
- Jeżeli to mu pomoże, to oczywiście, że się zgadzam.-Lekarz dał mu do podpisania papiery i podziękował.
- Czy mogę się z nim zobaczyć?
- Oczywiście, tylko proszę go zbytnio nie męczyć.
- Obiecuję.
       Kastiel usiadł na krześle przy łóżku Rafaela i patrzył w jego bladą twarz.        
- Przepraszam, jeśli wszystko się uda sam wymierzysz mi karę na jaką zasługuję, tylko proszę, wybacz mi. - wsunął swoją rękę w rękę ukochanego i przysunął do swojej twarzy, po czym lekko ją pocałował.
***
     Następnego dnia w południe odbył się zabieg Rafaela, trwał około sześciu godzin, a przez cały czas czuwał przy sali Kastiel. Co chwilę zamykały mu się oczy, ale obiecał sobie, że mimo wszystko wytrzyma. Nagle drzwi sali otworzyły się i wyszedł z nich lekarz, z którym wcześniej rozmawiał. Za nim na przenośnym łóżku jechał nieprzytomny i podłączony do aparatury Rafael. Lekarz zatrzymał się i usiadł obok czerwonookiego.
- Podczas zabiegu nastąpiły komplikacje. Okazało się, że  zakrzep był zbyt duży. Trzeba było wstawić sztuczną zastawkę, ale niech się pan nie martwi, nic nie zagraża jego życiu, tylko będzie musiał brać leki i dbać o swoją krzepliwość krwi, by to się nie powtórzyło. Na razie nie może pan do niego zajrzeć. W tym czasie niech pan pojedzie do domu, prześpi się  i zje coś porządnego.
- Dobrze i dziękuję za wszystko.
***      
     Kastiel stał przed wejściem do pokoju męża.
- No idziesz wreszcie, czy mamy cię tam siłą wepchnąć? - odezwała się Camille - przyjaciółka czerwonookiego.  Zdecydował się wejść o własnych siłach. Na łóżku leżał jeszcze nieco blady Rafael i uśmiechał się przyjaźnie do ukochanego.  Zespół wpadł go odwiedzić, ale szybko wyszli, by zostawić małżeństwo sam na sam.
- Posłuchaj, ja naprawdę nie chciałem, wybaczysz mi? - Kastiel był bliski płaczu, tak bardzo bał się odrzucenia ze strony mężczyzny.
- Naprawdę sądzisz, że będę się za to boczył w nieskończoność? No, chodź tu i przytul mnie.
       Czerwonowłosy był szczęśliwy, mimo że  wybaczył mu to on sam obiecał, że już nigdy go nie uderzy to wiedział, że ta kłótnia pozostawi małe kolce w ich miłości, ale teraz liczyło się tylko zdrowie męża i jego szczęście... 


Urodziny!

Hej wszystkim!

Dzisiaj, jak wiecie, są urodziny Akatsuki, więc życzę jej wszystkiego najlepszego!
Dodatkowo, dzisiaj pojawi się urodzinowy one shot.
Nie będę nic spoilerować. :)
Powiem tylko, że post pojawi się około 17:00.
Najlepszego, Akatsuki :)

Xoxo, Cosstka

 

wtorek, 24 listopada 2015

Zmienność - Rozdział 2

      Zacząłem pukać w drzwi w pokoju, który wskazała mi recepcjonistka. Usłyszałem zduszone "proszę" i wszedłem.
      Pokój był biały, tak jak pościel i zasłony przy oknie. Na łóżku leżał wymizerniały Samuel, który chyba spał, a obok niego siedział wysoki mężczyzna. Przywitałem się grzecznie i zapytałem jak się czuje.
- A kim pan dla niego jest? Nigdy pana nie widziałem - powiedział mi.
- Jestem jego przyjacielem. Pracuję jako fotograf, tak się poznaliśmy - wyjaśniłem.
- Hmm, no dobrze. Po co przyszedłeś ? - zapytał.
- Chciałem się  tylko dowiedzieć jak on się czuje - wyjaśniłem, speszony całą sytuacją.
       Posiedziałem przy nim chwilę i porozmawiałem z jego przyjacielem. Chciałem wejść do pokoju, ponieważ byłem w toalecie, ale głos Jacka (tak bowiem nazywał się mężczyzna)  mnie powstrzymał. Uchyliłem lekko drzwi  w porę, by zobaczyć jak szarooki pochyla się nad Samuelem i dotyka wargami jego warg. Zapukałem lekko i powiedziałem mu, że wypadła mi sesja i muszę tam być za godzinę. Wyszedłem ze szpitala  i zamówiłem taksówkę, która zabrała mnie do domu.
      "Mówi, że mnie kocha, a na boku ma kochanka!"- takie myśli chodziły mi wtedy po głowie.  Ale dlaczego czułem taki ból w klatce piersiowej, przecież odtrącałem go już tyle razy. "Czy to możliwe, że go jednak kocham?" Miałem już tego dość. Postanowiłem się upić. Wypiłem chyba osiem piw i chwiejnym krokiem skierowałem się do łóżka. 

                                                                        ***
       Następnego ranka zamiast iść na zajęcia, siedziałem w domu i nic nie robiłem.  Wyszedłem do pracy po południu i dzień jakoś zleciał. Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. "Kto to może być?"
      W drzwiach zobaczyłem nikogo innego niż Samuela.
- Musimy pogadać.
- O czym? Idź do swojego chłopaka i jemu mów, że go kochasz. - wycedziłem.
- O czym ty mówisz?  Przecież chcę żebyś to ty był moim chłopakiem, nikt inny.
- Tak? A tan mężczyzna ze szpitala? Jak mu tam było,  Jack ?
- A co ma do tego mój były ? Zerwałem z  nim pół roku temu, bo zdradził mnie z innym.
- Nie udawaj! Kilka dni temu byłem odwiedzić cię w szpitalu i przyłapałem go, jak cię całował!
- Serio? To znaczy wiem, że był u mnie, ale nie pamiętam, by mnie całował, tak samo jak tego, że byłeś u mnie.
-  Bo byłeś nieprzytomny! - Dopiero wtedy dotarło do mnie co powiedziałem. Byłem u chłopaka, który mnie podobno nie obchodził. Samuel uśmiechnął się.
- Więc jednak zależy ci na mnie ?
- Wcale, że nie! No, może trochę.
- Powiedz wreszcie, co do mnie czujesz. Kochasz mnie, czy nie?
Wtedy nie potrafiłem odpowiedzieć, bo nie wiedziałem, co znaczy to szybkie bicie mojego serca.
- Jak chcesz. Chciałem ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam za  granicę i nie będzie mnie miesiąc. - powiedział bez wyrazu
- Żegnaj. - obrócił się i  poszedł w swoją stronę, a ja stałem w drzwiach jak słup soli nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa. Chciałem go zawołać i powiedzieć, by mnie nie zostawiał, ale te słowa utknęły mi w gardle. "Rzeczywiście, chyba go kocham, ale dlaczego uświadamiam to sobie po czasie?"

***
    Przez dwa tygodnie myślałem o nim. Zaczynałem mieć obsesję. Wszystko, co robiłem, o czym rozmawiałem przypominało mi o nim. W końcu zrobiłem chyba najrozsądniejszą rzecz, którą udało mi się wymyślić. Wziąłem kilka dni wolnego, zadzwoniłem do agencji i dowiedziałem się gdzie wyjechał Samuel i pojechałem do niego.
***
      Czekałem przy stoliku w jednej z kawiarni, która znajdowała się naprzeciw studia fotograficznego, w którym był Samuel. Właśnie skończyłem pić kawę, gdy z budynku wyszedł mój cel. Zapłaciłem i poszedłem do niego.
- Umm, Samuel? - zacząłem niepewnie.
- Nataniel? - zapytał zdziwiony - Co ty tu robisz?
- Wiem, że to głupio zabrzmi, ale przyjechałem do ciebie.
- Po co?
- Odpowiem na to pytanie, ale nie tutaj.
   Niebieskooki zaprowadził mnie do swojego pokoju hotelowego. Nie umknęło mojej uwadze jak kobiety się na niego patrzą - byłem na nie zły. Chciałem go mieć dla siebie, a tutaj każda patrzyła na niego z żądzą. Cóż, to zaleta takiego wyglądu. Gdy doszliśmy wskazał mi miejsce i zapytał, czego się napiję.
- Kawę poproszę.
- A więc, o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Pamiętasz to pytanie, które mi zadałeś kiedy ostatni raz się widzieliśmy?
- Jak mógłbym o nim zapomnieć?
Nastała denerwująca cisza. Byłem zbyt nieśmiały, by powiedzieć to wprost, ale Samuel sam zaczął temat.
- Więc? Co do mnie czujesz?
- Wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale teraz już wiem. Kocham cię, Samuelu! A ty, czy nadal mnie kochasz?
Jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Gdybym cię nie kochał, nie mówiłbym ci tych słów, ani nie marnował swojego czasu na spotkania z tobą.
- Więc? To oznacza, że teraz możemy nazywać się parą?
- Niezupełnie- uśmiech nie schodził  z jego twarzy. Zdążyłem go poznać na tyle, że wiedziałem, że coś knuje.
- Skoro jesteśmy parą to chyba trzeba zrobić TO, nie sądzisz?
     Moja twarz oblała się rumieńcem. Chciałem tego i to bardzo.Wziąłem jego rękę i powiedziałem:
- No dobrze, ale bądź delikatny, dobrze?.
Zaprowadził mnie do oddzielnego pokoju z dwuczęściowym łóżkiem.Rozebrał mnie i położyliśmy się na nim.
- Na pewno tego chcesz?
- Zróbmy to.
        Szeptał mi czułe słówka do ucha, ale jego słowa w pewnym momencie przestały do mnie docierać. Nagle poczułem się senny, moje oczy zaszły mgłą. Powoli odpływałem w krainę marzeń i ostatnie, co widziałem to twarz mojego przystojnego kochanka... Chciałbym codziennie widzieć jego twarz przed zaśnięciem  i  po obudzeniu....


***
     Niestety mój pobyt z nim skończył się nieubłaganie i  jednak nic nie zrobiliśmy, ale reszta dni upłynęła nam na mile spędzonych chwilach. Gdy odprowadzał mnie na samolot szepnął mi do ucha:
- Mogę wpaść do ciebie po powrocie?
Oblałem się rumieńcem i lekko kiwnąłem głową, on za ten gest lekko musnął moje wargi swoimi.
- Do zobaczenia - powiedział mi na pożegnanie.
 Widziałem jeszcze jego sylwetkę, gdy startował mój samolot. "Czego mogę jeszcze chcieć od szczęścia?" myślałem i  tak zleciała mi cała podróż samolotem do domciu.
 Trudno było mi bez niego przez resztę jego wyjazdu, ale codziennie dzwonił i opowiadał, jakie przygody przeżywał każdego dnia, a ja cieszyłem się, że znów mogę usłyszeć jego rozradowany głos, którym mówił tylko do mnie...
     W końcu, gdy wrócił spędziliśmy intensywną noc sam na sam. Zasnęliśmy dopiero nad ranem, a po przebudzeniu widziałem jego zwróconą w moją stronę twarz...

                                                                               ***
-Co chcesz zjeść?- zapytał błękitnooki  podnosząc się  z łóżka i obracając się w moją stronę.
-Co proponujesz?
- A jak myślisz? Może mnie chciałbyś schrupać?
-Hmm, z chęcią, ale nic by po tobie nie zostało, więc poproszę bekon i jajecznicę. A tak w ogóle to ty umiesz gotować ?
-Przez długi czas mieszkałem sam i musiałem sobie jakoś radzić, sam rozumiesz. A ty?
- Moi rodzice są rozwiedzeni. Mają nowych partnerów, więc nie interesuje ich pozostałość po przeszłości- odpowiedziałem ze smutną miną. Nie lubiłem wspominać o przeszłości. Samuel pochylił się nade mną i złożył na moich wargach zmysłowy pocałunek.
-Nie przejmuj się tym. W końcu teraz masz mnie, a ja cię nie opuszczę.- uśmiechnął się do mnie zachęcająco.- Ubierz się, mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-Zobaczysz.
 Po śniadaniu ubraliśmy się i pojechaliśmy taksówką w miejsce, które wskazał model. Najpierw zabrał mnie do wesołego miasteczka,a tam  przejechaliśmy się chyba na wszystkim atrakcjach jakie były do użytku. Potem zjedliśmy obiad w restauracji. Największa niespodzianka była na końcu. Samuel zaprowadził mnie do zoologicznego i powiedział:
-Wybierz sobie jakieś zwierzątko. W końcu masz jutro urodziny, a ja muszę pracować.
-Skąd ty to wiesz?
-Jak spałeś zobaczyłem dat ę urodzenia na twoim dowodzie osobistym.
-Aha-bąknąłem. On zachowywał się jakby nigdy nic. Chyba to było w nim słodkie.
     Wybrałem kota, który wabi się Shiny. Jest kremowy  i ma około trzy miesiące.
-To najsłodszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem.
-Cieszę się.
                                                                               ***
Przepraszam za części erotyczne. Mój administrator nie pochwala ich (właśnie :c), więc staram się je ograniczać i oto pytanie dla was: Czy chcecie również części erotyczne, czy nie?